Podszedł do stołu i twardo spojrzał na Jessicę.

Pozostałe żony, rzecz jasna, w ogóle nie były brane pod uwagę, gdyż w podobnym starciu sił nie miały najmniejszych szans. - Bryan, idziesz? - Tak, za chwileczkę. Ruszył w stronę Jessiki. Wiatr rozwiewał jej rozpuszczone włosy, tej nocy nie wkładała peruki, nie udawała dominy, szła jako krucha jasnowłosa dziewczyna, licząc na to, że to właśnie ona zostanie wybrana, by Władca mógł odegrać swój ulubiony spektakl. Pomimo wielu wysiłków Bryan nie zdołał wybić jej z głowy tego pomysłu, więc pozostało mu tylko być czujniejszym od jastrzębia i strzec jej niczym oka w głowie. Miała na sobie długą białą pelerynę obszytą futerkiem, wyglądała jak wcielenie niewinności. On sam włożył swój podniszczony kapelusz z szerokim rondem oraz długi skórzany płaszcz, nie dbając o to, czy zostanie rozpoznany. - Tyle czasu upłynęło... - rzekła cicho. Położył dłonie na jej ramionach, obrócił ją ku sobie. - Dalej uważam, że nie powinnaś tam iść. Uśmiechnęła się. - Muszę. To właśnie w tym miejscu nauczyłam się, że trzeba być silnym, i to do samego końca. - Dotknęła dłonią jego policzka. - Ty byłeś i jesteś rycerzem, zawsze http://www.podloga-drewniana.info.pl/media/ cmentarz? Bryan przeniósł życzliwy wzrok na chłopaka, starannie ukrywając podekscytowanie, chociaż puls mu przyspieszył. Czyżby...? Nastolatek wzruszył ramionami. - Wie pan, jesteśmy w Nowym Orleanie. - Jakbyśmy mieli mało kłopotów... - mruknęła jego matka. - Spotykasz się z przyjaciółmi na cmentarzu? - zagadnął Bryan. - Widzisz, problem w tym, że ciemne, odosobnione miejsca przyciągają element kryminalny. Kobieta zdecydowała się i wyciągnęła rękę. - Myra Peterson. A to mój syn Jacob. - Bryan McAllistair. Czy mógłbym z pani synem porozmawiać przez chwilę w cztery oczy?

się im, że ich kochają albo że to porządni faceci. Tak zwykle mawiała. Tamtego popołudnia, tydzień wcześniej, po raz pierwszy zobaczył ją naprawdę w akcji. Roztaczała swój czar przy barze. Nie przeżył wstrząsu, lecz poczuł pewną ulgę, że nie związał się z nią silniej Sprawdź - Pracował pan kiedyś w policji? Bryan zawahał się po raz pierwszy. - Oficjalnie nie - przyznał wreszcie. - Ale pomagałem przy wielu śledztwach jako ekspert. - Od wampirów? - spytał sceptycznym tonem Sean. - Od legend, dawnych wierzeń, dawnych społeczeństw i temu podobnych. Sean odchylił się na oparcie krzesła. - Wierzy pan w istnienie wampirów, profesorze McAllistair? RS 95 Nawet jeśli jego gość pomyślał, że oficer zarzuca przynętę i próbuje go sprowokować, nie obraził się. - Wierzę w istnienie zła. Wierzę, że istnieją ludzie, którzy mają się za