i obróciła ją profilem do Asha. - A nos? Myślisz, że ma

mi chciałeś pokazać? Danny stał przy łóżeczku z zabawką w małej rączce. Kiedy już się upewnił, że Carrie na niego patrzy, rzucił zabawkę na podłogę i zrobił krok w stronę Carrie. Potem drugi. I jeszcze jeden. - Ty chodzisz! - szepnęła zachwycona i wyciągnęła ręce do Darmy'ego. - Chodź do mnie. Chodź, maleńki. R S Danny pisnął, zrobił jeszcze trzy kroczki, a potem usiadł na pupie. - Chodzisz! - wołała Carrie, unosząc chłopczyka do góry. - Jesteś bardzo dzielny, kochanie. Chciała pobiec do Nika, powiedzieć mu o tym wielkim wydarzeniu... Nie poszła. Usiadła na kanapie, tuląc zadowolonego z siebie Danny'ego. No bo po co miałaby iść do Nika? Jasno dał jej do zrozumienia, że nie chce jej widzieć na oczy. Owszem, ucieszyłby się z tak ważnego osiągnięcia swojego bratanka, ale Carrie mu o tym nie powie. Dowie się od Helen, kiedy jutro przyjdzie się pobawić https://fashionistki.pl - Założę się, że ich nie złapali - rzekł Edward. - Raczej nie - zgodził się Christopher. - Tatusiu, bardzo cię bolało? - zapytała Sophie. - Bolało, kochanie, ale teraz, gdy jestem z wami, prawie nic już nie czuję. Natomiast Lizzie czuła obrzydzenie. Wiedziała, że tym razem nie potrafi mu już wybaczyć. Bez względu na to, jak cudownie opiekował się dziećmi, jak bardzo one wszystkie wierzyły w swojego idealnego tatuśka, dla niej był po prostu skończony. - Biedny Christopher - użaliła się na jego widok Ange-la, która zgodnie z planem miała tego wieczoru

słowa, niech przestanie Jacka obserwować, to jest syn Lizzie, nie jej, i nic mu nie dolega. - Chodzi mi o sposób, w jaki podnosi się z siadu na podłodze: najpierw pupa, ręce na nogach, wyprost. - Tak - przyznała Lizzie. - Więc i to pani zauważyła? Sprawdź I w tym momencie Lereena raptownie wystąpiła naprzód i z rozmachem uderzyła pięścią w klingę, wbijając ją w moje ciało aż po samą rękojeść. Ze zdumienia otworzyłam oczy, drgnęłam i umarłam. ...gdy tamtym razem przedostałam się przez potok górski, ta sama droga jawiła się za moimi plecami, jakby mnie popędzając i nie ginąc.. Dziwne uczucie - nie widzieć i nie słyszeć, lecz wiedzieć... Luźne urywki uczuć, przelotne wspomnienia, bezwładne, nic nie znaczące pociągnięcia pędzla, monotonny jednolity obraz ze złocistych drzew, pagórków i pól, wymykających się od zwykłego spojrzenia. Miękkie migotanie ciepłej, jak mleko wprost od krowy, wody, nie odbijającej ani obłoków, ani słońca. Ani plusku, ani dźwięku, ani śpiewu ptaków - tylko ta jasna, gęsta mgła i skromny, lecz natarczywy szept: “To nie twoje miejsce. Powinnaś była odejść. A on - zostać na zawsze”. - Len! Bezdźwięczny ruch, który poruszył witki drzew. Rozwiane włosy koloru dojrzałego lnu. Ktoś jeszcze na niego czeka, czeka, ¬podniósłszy wiosła nad wodą. Krople perłowymi koralikami wpadają do wody, a rozchodzące się od nich kręgi otaczają kolana. - Wróć! Pełne wyrzutu kołysanie rzecznych traw. W uszach szelesty jakiś głosów. I spokojne, beznamiętne: - Po co? Cień zakołysał się i odszedł, oddalał się, rozpuszczając się w mglistej mgiełce. Za późno, dziewczynko. Znowu się spóźniłaś... Wiosła powoli opuszczają się w wodę, uwalniając się do dna.