Dunlap jest naprawdę porządną kobietą. Ale od kiedy odeszłaś, chłopcy rzeczywiście zachowują się skandalicznie. 154 JEDNA DLA PIĘCIU Jack usiadł tuż obok Malindy i spojrzał jej prosto w oczy. - I, jak zwykle, mnie obwiniają za twoje odejście. - Bardzo mi przykro. Nie powinni tego robić. - Nie musi ci być przykro. Oni chyba mają rację. Jack założył ręce pod głowę i odprężył się. Malinda daleka była od tego. Stykali się ramionami, łokciami, udami. Nerwowo zwilżyła wargi. - Problem polega na tym - mówił dalej Jack - że nie wiem, co tym razem zrobiłem, że odeszłaś. - Mnie nie zrobiłeś nic. Tylko chłopcom. Kiedy ja tu byłam, ty spędzałeś coraz więcej czasu poza domem. To, że opuściłeś występ Małego Jacka, jest tego najlepszym przykładem. Miałam nadzieję, że jak odejdę, będziesz zmuszony brać bardziej aktywny udział w ich życiu. - Nie mogę w to uwierzyć - zaśmiał się Jack. http://www.zabudowabalkonow.biz.pl – Dobry Boże! – Julianna położyła dłoń na piersi. – Mówisz poważnie? – Jasne. No i oczywiście masz zapewnioną opiekę medyczną. Możesz od razu umówić się z doktorem Samuelem. Przypomnij mi, to dam ci przed wyjściem jego wizytówkę. A jeśli chodzi o inne koszty, to będziesz dostawała czeki na początku każdego miesiąca aż do urodzenia dziecka. Przez chwilę Julianna po prostu patrzyła na Ellen, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Koniec z obsługiwaniem wrednych klientów! Koniec z bólem nóg i obrzydliwym zapachem! Kolejny znak. – Dziękuję, Ellen. Bardzo dziękuję. – Wytarła oczy. – Będzie mi dużo łatwiej. – Po to tu jesteśmy. A teraz... – kobieta położyła dłonie na biurku –
No pomyśl, głupcze. Bo młodszych chętniej JEDNA DLA PIĘCIU 29 adoptują. Powinieneś to wiedzieć z własnego doświadczenia. Przerażony chciał obudzić Małego Jacka i poprosić o wyjaśnienia. Nie, na razie lepiej go nie denerwować. Trzeba zadzwonić na policję. Oni będą wiedzieli, co Sprawdź aż tak grube ani dźwiękoszczelne. -Ale najwyraźniej pana głowa jest. -Proszę postawić tacę na podłodze przed drzwiami i odejść - zażądał kategorycznie. Laura odstawiła tacę, po czym wyprostowała się i wpiła wzrokiem w drewno drzwi. Postanowiła, że wyciągnie go z tej jaskini. -Oj, nie będzie nam łatwo, panie Blackthorne - zapowiedziała. -Tylko wtedy, jeśli złamie pani zasady. -A na czym one polegają? -Prześlę je pani e-mailem. -Rany, cóż za szczególna metoda. -Jedyna - powiedział cicho, gdy usłyszał jej kroki na schodach. Potarł skronie. Palce trafiły na blizny. Zaklął, zerwał się