pobladła. - Moje klucze gdzies zgineły. Myslicie, ¿e mógł je

- A, a, a - Peggy Sue rzuciła mężowi ostrzegawcze spojrzenie, a potem wymownie zerknęła na młodsze dzieci. - Porozmawiamy o tym później. - Powinien sobie znaleźć jakąś pracę na wakacje. - W zeszłym miesiącu zbierał siano. - I mógłby to dalej robić, gdyby się nie pokłócił ze starym Kramerem. - Shep był w coraz gorszym nastroju. Otworzył półlitrową puszkę i uśmiechnął się, słysząc cichy, dobrze znajomy syk. - Było, minęło. - Ja chcę ciasta! - oznajmił Donny. - Po kolacji. Teraz biegnij pozbierać klocki lego, a ty, Candice, masz mu pomóc. - Peggy Sue zwróciła się do męża. - Może byś im nalał wody do baseniku? - Za chwilkę. - Miał ochotę położyć się na rozkładanym fotelu i pooglądać telewizję, ale spojrzenie, jakie mu posłała, uśmierciłoby rozwścieczonego grzechotnika, a on nie chciał zaczynać walki, nie teraz. Wolał toczyć z nią boje o późniejszej porze, a potem wynagradzać je kilkugodzinnym baraszkowaniem. W łóżku Peggy Sue potrafiła być istną diablicą, najlepszą do zerżnięcia w całym okręgu. I była jego żoną. Czuł dumę, wiedząc, że jest napalona jak dzika klacz w okresie godowym, że wije się i jęczy w sobotni wieczór, a w niedzielę rano jak gdyby nigdy nic wstaje, szykuje dzieci do szkółki niedzielnej i prowadzi kościelny chór, pobożna niczym aniołek. Przechodząc, klepnął ją żartobliwie po pośladkach. Odwróciła się do niego. - Daj spokój; idź napełnić ten basen. No już. - Pokręciła głową i sięgnęła do kredensu. - Idę, idę - obiecał i dopił pabsta, a potem próbował objąć żonę w talii i szybko pomacać jej piersi. Wtulił nos w jej kark, a zawsze gotowy do akcji penis wcisnął się w to rozkoszne zagłębienie w jej dżinsach. http://www.telemed.org.pl/media/ Trzasnął drzwiami wozu i wyglądał tak, jakby miał za chwilę kogoś zabić. Patrzył gniewnie przed siebie. Miał okrutne oczy i zaciśnięte usta. I jeszcze znoszone dżinsy. Zakurzone buty, granatową koszulkę, która wyglądała na nieźle podniszczoną. Prawdziwy kowboj dwudziestego pierwszego wieku - zwinny i nieposkromiony jak ogier z zachodniego Teksasu. I równie dziki. Wmawiała sobie, że go nie chce, ale się oszukiwała. Bezczelnie oszukiwała. Na przekór wszelkim argumentom, oczywista i przykra prawda była taka, że nigdy jej nie przeszło na punkcie Nevady. Co gorsza, obawiała się, że to się nigdy nie zmieni. Rozdział 10 Wybierasz się dokądś? - zagadnął Nevada, podchodząc do Shelby wielkimi krokami i pokazując torbę, którą przewiesiła sobie przez ramię. Shelby była przygotowana. Nie wątpiła, że czeka ich kolejna konfrontacja. - Do San Antonio. Mam dosyć bezczynnego czekania, aż twój przyjaciel Levinson zadzwoni z informacjami o Pritcharcie. Pomyślałam, że spróbuję odszukać adwokata ojca i coś z niego wydobyć. Pewno wie coś o tym, co

- Skup sie na swojej pamieci. Postaraj sie przypomniec sobie jak najwiecej. - Wierz mi, niczego bardziej nie pragne. Nick spojrzał na jej usta i przez chwile Marla miała wra¿enie, ¿e zaraz pocałuje jej zmaltretowane wargi. Powietrze w windzie nagle zgestniało, ale kabina zatrzymała sie na Sprawdź napotkała powa¿ne, intensywne spojrzenie niebieskich oczu. - Zachowujesz sie, jakbym była przestepca. - Odgarneła z twarzy pasmo włosów i dotkneła ogolonej skóry na głowie. - Albo jakbys ty nim był. Zmru¿ył oczy i szpitalny pokój nagle wydał jej sie za mały, zbyt intymny. - Chce tylko, ¿ebys była ostro¿na. - Posłuchaj, Nick, doceniam twoja troske. Ale daj spokój tym filmowym zagraniom. Nie mam nic do ukrycia. Skad wiesz? Nie powiedział tego, ale Marla wiedziała, co myslał. Zmeczona, obolała, skołowana, miała ju¿ dosc pytan, szpitala, drutów w ustach i własnej niewiedzy. Poza tym