— Wiedziałeś, że jestem... w niebezpieczeństwie? —

- Nie mogę w to uwierzyć - zwrócił się do Sylwii. - Aż trudno pojąć... - Nam także - odrzekła. - To zbyt okropne. - Izabela chciała kupić buty - mówiła Flic do lekarza, podnosząc głos do granicy histerii. - Powiedziała, że te, które nosi, są niebezpieczne podczas deszczu, bo mają za wysokie obcasy. Prosiła, żebym z nią pojechała i pomogła wybrać, a Imo chciała zostać sama, no więc się zgodziłam... - Przeczesywała sobie włosy palcami. - Nie wiem na pewno, ale mogła się potknąć właśnie przez te głupie buty, nie mogłam nic zobaczyć, na peronie był straszny tłok... znacznie większy niż zwykle, prawda, Johnie? Pascoe pokiwał głową, ale się nie odezwał. - Zawsze staram się nie przekraczać linii - głos Flic brzmiał niemal piskliwie - ale Izabela stała tuż przede mną, a potem tłum nas rozdzielił, po ciąg akurat wjeżdżał i... i nagle to się stało, istny koszmar, nie zapomnę tego do końca życia... 251 - Już w porządku, Flic - uspokajał ją lekarz. - Nie, wcale nie w porządku! Ja wciąż mam ją przed oczami, zaraz potem, jak... - wlepiła wzrok w ogrodnika. - A ty, Johnie? Czy ty też http://www.techmed.net.pl - Mam dla ciebie specjalne zadanie: chciałabym, żebyś zaopiekowała się Imo. - Jej nic nie jest. - Nieprawda - odrzekła Zuzanna łagodnie, ale stanowczo. - Z nią wcale nie jest dobrze. Ta noc wydała się Matthew najkoszmarniejsza ze wszystkich. - Trudno wybrać najgorsze doświadczenie z ostatnich dni - skarżył się Kat przez telefon wieczorem, kiedy nagle zdał sobie sprawę, że nie rozmawiali z sobą od rana. - Ale ona wyzdrowieje? - Jeszcze nic konkretnego nie wiedzą, jednak wygląda już lepiej. - To było serce? - Nie bardzo się orientuję. Wygląda, jakby cały jej organizm nagle

Matthew znów zerknął na Flic, spodziewając się, że dziewczyna coś jeszcze powie, ale nadal była rozkojarzona, wyraźnie pod wpływem szoku. To akurat rozumiał aż za dobrze. A jednak pewna myśl uparcie nie dawała mu spokoju: dziwne, że po tym wszystkim, co wydarzyło się rano, Izabela zapragnęła akurat wybrać się po buty. Sprawdź okoliczności. - Jesteś przygnębiony - zauważył uprzejmie Karl. - Ja? - Matthew starał się panować nad głosem. - Raczej wkurzony! W poniedziałkowy wieczór, dobrze po szóstej trzydzieści, w otwartej hali biura projektowego na drugim piętrze, gdzie młodsi architekci pracowali w swoich boksach, nie było już żywego ducha, ale Matthew nie miał pewności, czy ktoś w zasięgu jego głosu nie ślęczy do późna przy robocie. Firma VKF po godzinach była jedynym miejscem, gdzie mógł swobodnie rozmawiać o incydencie z bransoletką. - Najbardziej wkurza mnie to, że sądziłem, iż okres ząbkowania mamy już za sobą. I wściekam się na samego siebie, bo może to