an43 353 ** Diaz zajął się wszystkim. Złożył starannie ubranie i dokumenty Pavona, zostawił je obok ciała i przy dusił sporym kamieniem. Trzeba było coś zrobić z bronią. Diaz nie zniszczył pistoletów, jak zawsze robili Brian i Milla, lecz ukrył je na wypadek, gdyby miały przydać się im w przyszłości. Miał w pobliżu samochód, przyleciał do Chihuahua i zajął się tam rzeczami, o których wolał nie mówić. Potem przyjechał do Juarez. Auto nie było półciężarówką z rodzaju tych, które Milla już u niego widywała; Diaz zdawał się dysponować całą wypożyczalnią samochodów. Zwrócił auto przy granicy, jak zwykle. Zadzwonił do Benita i powiedział mu, gdzie może znaleźć samochód, którym jeździli Milla i Rip. Potem wspólnie przekroczyli granicę. Rip i Milla siedzieli bez słowa. Wciąż byli w szoku, nocne wydarzenia położyły się na nich głębokim cieniem. Kosper odezwał się dopiero przy własnym aucie. - Nie mogę jechać do domu - powiedział. - Nie mogę na nią patrzeć. Co teraz będzie? Aresztują ją, czy jak? http://www.ta-medycyna.edu.pl zdenerwowanie były zbyt autentyczne. - Czy ktoś, na przykład True, mógł się tu włamać i skraść listę? - spytała. - On nic nie wiedział o liście. Zresztą po co ktoś miałby to robić? Tuż obok jest biuro szeryfa, włamanie wcale nie byłoby proste. Poza tym mamy tu kamery, monitoring - wskazała na ciężki metalowy regał zastawiony wielkimi księgami. - Gdzie? - Milla nie widziała żadnej kamery. - Takie małe gówienko. Lewy górny róg. Widzisz te otwory do regulowania wysokości półek? Trzecia dziurka od góry. No tak. Rzeczywiście w trzeciej dziurce od góry coś siedziało. - To jest kamera? - Chytre, nie? Jeden z urzędników podejrzewał, że jego żona ma

drzwi. Mały trawnik przed domem był starannie utrzymany Pośród gęstej zrudziałej już trawy stały kwietniki z jaskrawoczerwonymi chryzantemami. Więcej doniczek z roślinkami stało po obu stronach schodków prowadzących na zabudowany ganek. Ktoś w domu - najprawdopodobniej Rhonda - miał dobrą rękę do roślin. Milla z Sprawdź przysłoniła dłonią oczy - Nie wiem - zaszlochała. - Mógł mieć. Prawie każdego dnia grał w golfa. Nigdy go nie kontrolowałam. Ufałam mu bezgranicznie. Milla przypuszczała, że istnieją maniacy grający w golfa nawet w tutejszym upale, ale codziennie? Wątpliwe. Teraz dostrzegła to także Roberta. - Proszę iść do adwokata - powtórzyła Milla. - Założyć nowe konto bankowe. Nie pomyślała pani o tym, prawda? On wciąż ma pełne prawo do zarządzania starym kontem. Co będzie, jak je opróżni? Co pani pocznie? - Nie wiem. Nie wiem - jęczała Roberta, kołysząc się na krześle i bezradnie szukając czegoś w torebce. Milla, domyśliwszy się, o co chodzi, podała jej chusteczkę.