- Me¿czyzni - przeraziła sie. Przypomniał jej sie Nick i

65 Czuła adrenalinę w żyłach na myśl o tym, że znów się z nim zobaczy. Wiatr targał jej włosy. Nad wzgórzami groźnie grzmiało, ta noc była przepełniona oczekiwaniem. Chmury zakrywały księżyc, tylko gdzieniegdzie wśród nich przebłyskiwały gwiazdy. Shelby nachyliła się do przodu. - Dalej, dalej - ponaglała swojego konia, nie chcąc zmarnować ani sekundy. Niedługo znowu będzie z Nevada, niedługo dotknie go, przytuli... och Boże, na samą myśl o tym, co przyniosą następne godziny, zasychało jej w gardle. Jeśli on tam będzie. Oczywiście, że będzie na umówionym miejscu. Dlaczego miałoby go nie być? Wprawdzie sugerował, że nie powinni już więcej się widywać, ale nie wierzyła, że mógłby wystawić ją do wiatru. Miała nadzieję, może płonną, że Nevada czeka na nią. Był jej pierwszą i jedyną miłością. Umawiała się z kilkoma chłopakami w liceum, ale to nie było nic poważnego i ograniczały się do nic nieznaczących pieszczot. Ale z Nevada od samego początku było inaczej. Kiedy wrócił do Bad Luck, w miasteczku huczało od plotek o tym diable wcielonym, który nie dość, że miał czelność znowu się tutaj pokazać, to jeszcze jakimś cudem zdobył posadę jako zastępca szeryfa. Już wcześniej łączono jego nazwisko z kilkoma kobietami w Bad Luck, między innymi z Viancą Estevan, miejscową dziewczyną, której reputacja była porównywalna ze stanem starego dodge’a Caleba Swaggerta. Ale to już dawno skończone, mówiła sobie Shelby. Teraz to ona i tylko ona jest kobietą Nevady. http://www.stylowe-okulary.pl - Dobrze - powiedział Nick z ustami w jej włosach. - Uspokój sie. Ju¿ dobrze. A teraz pomysl. - Odsunał sie od niej troche, jakby nagle zdał sobie sprawe z tego, co robi. - Spróbuj przypomniec sobie jak najwiecej, ale nie rób niczego na siłe. Spokojnie. Marla kiwneła głowa. Teraz, kiedy ja puscił i usiadł głebiej na swoim miejscu, poczuła sie nagle strasznie osamotniona. Serce biło jej jak oszalałe. Chciała je jakos uspokoic, ale nie potrafiła. - Och, Nick, to wraca. To wszystko wraca. - Pamietasz Pam? - Tak. - Skineła głowa. - Ale niejako bliska przyjaciółke. Nie, była raczej znajoma. Jechałysmy na południe ¿eby...

Od twojego wyjazdu wiele się zmieniło. - Zacisnęła wargi, tak że widać było wokół nich zmarszczki. - On nie jest... no, wiesz... nie jest tym, czym go nazywasz. Monstruo. Shelby musiała się uśmiechnąć. - Potworem, Lydio. Nie monstrum. Nie przekręcaj słów. - Si. Potworem. - Ja... pomyślę o tym. Sprawdź Jej ojciec. Ogarneło ja złe przeczucie. - Mówi Marla Cahill - powiedziała, choc nie wiedziała, czy mówi prawde. - Dzien dobry, pani Cahill - odezwał sie silny kobiecy głos. - Mówi Klara Dunwoody, administrator Domu Opieki 418 Rolling Hills w Tiburon. Niestety, musze przekazac pani smutna wiadomosc. Pani ojciec odszedł od nas dzis rano... - Czekałes na przełom w sprawie Pam Delacroix? - Janet Quinn usiadła na krzesle po drugiej stronie biurka detektywa Paterno. Obok, na podłodze, postawiła swoja wielka teczke. - Przynajmniej na cos. - Paterno siegnał do szuflady, odkrył, ¿e skonczył mu sie zapas gumy do ¿ucia, i opadł