- Rzeczywiście jego widok może wywołać niestrawność - zgodził się Lucien. Obszedł ją wolno, pieszcząc przy tym ramiona, plecy, pośladki i brzuch. O dziwo, nie czuła się zawstydzona albo wystraszona. Pod jego dotykiem jej ciało ożywało, pragnęło czegoś więcej. - Pocałuj mnie - szepnęła. Uśmiechnął się i spełnił prośbę. Ujął w dłonie jej piersi i przez chwilę je drażnił, zadając im rozkoszne tortury. Potem schylił się i musnął brodawki językiem, potęgując jej podniecenie. Zadrżała i wplotła palce w jego włosy. - Lucienie. Gdy krzyknęła jego imię, chwycił ją na ręce i zaniósł na sofę. Sam ukląkł na podłodze i zaczął ssać najpierw jedną, potem drugą jej pierś. Alexandra oddychała spazmatycznie. - Powiedz mi, co czujesz - wyszeptał. Z dręczącą powolnością sunął gorącymi wargami od jej łona ku górze: do piersi, szyi i wreszcie ust. - Płonę. Proszę cię, Lucienie. - O co? Znała tylko określenie, którego sam kiedyś użył. - Kochaj się ze mną. Uśmiechnął się. - Jak sobie życzysz. Gdy zdejmował buty, uniosła się na łokciu i delikatnie skubnęła zębami jego ucho. http://www.studium-medyczne.net.pl przyjemnością informuję, że pani kuzyn daje nam kosz z jedzeniem, środek transportu i swój nowy zaprzęg. - Naprawdę? - zdziwiła się dziewczyna. - Dziękuję, Lucienie. - Cała przyjemność po mojej stronie. Alexandra wyglądała na równie zaskoczoną, ale nic nie powiedziała. Gdy Wimbole otworzył drzwi, powóz już czekał przed wejściem, a na siedzeniu stał kosz piknikowy. Stangretem i jednocześnie przyzwoitką miał być Vincent. Lucien zszedł na podjazd i pomógł kuzynce wsiąść do faetonu. Ostentacyjnie cmoknął ją w rękę i powiedział głośno: - Sam chętnie wybrałbym się z tobą na piknik. Do zobaczenia za parę godzin. - Odprowadził powóz wzrokiem, po czym odwrócił głowę. Zobaczył, że Alexandra obserwuje go z wyrazem podejrzliwości na twarzy. - Ty pierwsza - powiedział, wskazując na drzwi.
- Tylko po to, żeby zrobić ci na złość? - Wie, że mi na tobie zależy. Wróciła do pakowania. - Nie będę pionkiem, który dowolnie przestawia się na szachownicy. Wyjeżdżam rano, a ty lepiej pomóż Rose, której się chyba wydaje, że coś do ciebie czuje. Lucien też wstał i wyrwał jej z rąk halkę, którą właśnie chowała do kufra. Sprawdź - Wejdź. W progu stanęła panna Grenville. - Przyszłam zapytać, czy wszystko w porządku. - Sama nie wiem. - Zaśmiała się nerwowo. - Rozumiem. Co się stało? - W końcu dostałam nauczkę. - Wyciągnęła spod łóżka kufer. - Przykro mi, Emmo, ale muszę... - Zrezygnować z posady. Po tym, jak was zobaczyłam dziś rano, nie mogę powiedzieć, żebym była zaskoczona. - Wątpię, czy mnie jeszcze zechce. Jestem skończoną idiotką. Przyjaciółka się uśmiechnęła. - Wcale nie. Masz dużo szczęścia. I wracasz do Londynu. Alexandrę ogarnęło podniecenie.