– Przecież wiesz, że na nie zasługujesz.

Odchylił się do tyłu i oparł na łokciach. Kiedy Kate zadzwoniła, miał właśnie przypływ mocy twórczych i usilnie pracował nad nową książką. Był tak pogrążony w świecie swoich bohaterów, że musiał trzy razy zapytać, kto dzwoni, aby w końcu zrozumieć. Kate. Jego wspaniała Kate. Zmarszczył brwi i spojrzał w ciemne niebo, ogarnięty wątpliwościami. Po jej głosie poznał, że jest zmęczona i przestraszona. Powiedziała tylko, że ma poważne kłopoty, jest z dzieckiem i przyjaciółką, i potrzebuje schronienia. Choćby na tę noc. Powiedziała, że to poważna sprawa. Sprawa życia i śmierci. Najpierw chciał jej odmówić, a także dokładnie o wszystko wypytać. Jakie kłopoty? Dlaczego nie może jej pomóc Richard? Skąd się tutaj wzięła? Ograniczył się jednak tylko do podania adresu i poinstruowania, jak ma jechać. Przeciągnął dłonią po twarzy i przypomniał sobie, że się dziś nie golił. Kate nigdy nie była histeryczką. Jeśli twierdziła, że sprawa jest poważna, to widocznie tak musi być. Jednak co mogły znaczyć jej słowa o życiu i śmierci? Wstał, gdy ujrzał samochód, który skręcił w jego ulicę i jechał wolno, http://www.stomatologwarszawa.edu.pl JEDNA DLA PIĘCIU 65 i sterty brudnych naczyń. Może nie zawsze. Ale teraz tak. Bo najlepiej rozumie ich obawy i strach. - Czy to dzisiaj masz zbiórkę zuchów? Siedzący przy stole Mały Jack spuścił nisko głowę nad talerzem i wepchnął do buzi kolejną łyżkę owsianki. - Tak, ale nie idę. Karmiąca właśnie Patryka Malinda spojrzała na niego przez ramię. - Usiądź prosto i nie mów z pełnymi ustami - pouczyła go automatycznie, a potem zapytała: - Dlaczego?

do pracy, jak i turystów, a nawet biznesmenów. Ich głosy rozchodziły się po całym holu, odbijając się od ścian i wspaniałego, beczkowego sklepienia. – Nie za wiele – odparł Kondor, strząsając okruch ciastka, który opadł na jego spodnie. W sklepiku piętro niżej sprzedawano najlepsze na świecie ciastka z czekoladą i kupił ich cały tuzin. Sprawdź spojrzenia. Może zresztą po prostu zastanawiał się, dlaczego wczoraj wieczorem wyszła tak nagle. Jednak nie zamierzała wyjaśniać mu powodu, a on o nic nie pytał. A co miały znaczyć jego słowa na balkonie o wdzięczności, jaką dla niej żywi za opiekę nad dziećmi? Po namyśle Lily uznała, że było to zwykłe zdawkowe podziękowanie, wygłoszone do kogoś, komu co tydzień sowicie płaci się za wykonywanie obowiązków. Wiedziała jednak, że Theo przygląda się jej uważnie – i była zadowolona, że dziś rano zrobiła wszystko, by wyglądać równie dobrze jak zawsze. Wzięła prysznic, umyła włosy i związała je w koński ogon, uperfumowała się i włożyła prostą dżinsową sukienkę. Freya lekko dotknęła jej ramienia. – Jedzenie tutaj nie jest tak dobre jak przyrządzane przez ciebie.