– Zawsze tak jest. To jeden z cudów związanych z adopcją. – Rozpromieniła

Nawet zapraszają go do Hollywoodu. Udało mu się ze mną wygrać nawet bez rodzinnych koneksji i stosunków, pomyślał rozdrażniony. Zawsze mu to mówił, ten cholerny samochwała. Richard nienawidził sukinsyna, nienawidził bardziej niż kogokolwiek. – Miał szczęście. – Odstawił kawę na stolik i zaczął przechadzać się po pokoju. – Cholerne szczęście – powtórzył. – Inaczej nigdy nie stałby się sławny. A Kate mówi o nim jak o jakimś pieprzonym świętym. Do diabła, przecież udało mu się tylko sprzedać trochę książek! Cóż to za zasługa! A na pewno nie powód, aby windować go na piedestał. – Oczywiście – zgodziła się natychmiast. – Sama nie rozumiem, co kobiety w nim pociąga. Sława? A może pieniądze? – Zmarszczyła brwi, starannie dobierając słowa. – Jestem pewna, że Kate... jest zupełnie inna. Zatrzymał się i spojrzał na nią z góry. – Naprawdę tak sądzisz? – Jak najbardziej. Co z tego, że Luke Dallas się w niej podkochiwał? Przecież nie zostali kochankami, prawda? Tak, to mogłoby wiele zmienić. Cholernie wiele zmienić. Usiadł, czując, że nogi zrobiły mu się nagle jak z waty. Opadł bezsilnie http://www.stomatologmizerska.pl/media/ rozchylił się lekko, odsłaniając dużą część piersi. Nie zrobiła nic, żeby się zasłonić, gdy zatrzymała się na podeście schodów i spojrzała tam, gdzie krył się w cieniu. -Czy nadal nienawidzisz tego, co przy mnie czujesz? Odchylił głowę do tyłu, oparł ją o ścianę. -Tak... i nie. - Co w tobie wygra, Richardzie? Ten mężczyzna, który przed chwilą pocałunkami zabrał mnie do nieba, czy też ta bestia zamknięta w środku? Po czym poszła szybko na górę, jakby bała się, że zbiegnie na dół i rzuci mu się w ramiona. Unikał jej przez kilka dni. Nasłuchiwanie szybkich kroków i radosnych pisków Kelly nie pomagało. Te dźwięki konkurowały

-Panie Blackthorne, co do ostatniej nocy... Richard jęknął, po czym nacisnął guzik interkomu znajdujący się koło drzwi. -Niedobrze, że cię dotknąłem. -Dlaczego? Zamrugał powiekami. Sprawdź dzieciństwo u przybranych rodziców, natomiast ja... – urwała i przełknęła gorzkie łzy. – Mnie przenoszono z domu do domu. W jednym z nich musiałam odeprzeć napastowanie ze strony mężczyzny, który miał się mną opiekować... Z początku wydawał się miły, ale potem zapragnął czegoś więcej... Zadrżała i przez chwilę szczękała zębami. Theo objął ją niezmiernie delikatnie. Jego twarz przybierała coraz bardziej posępny wyraz, w miarę jak zaczynał wszystko pojmować. – Powiedziałaś o tym komuś? – spytał łagodnie. – Nie było przy tobie nikogo, kto mógłby ci pomóc? – Parę razy próbowałam, lecz nikt mi nie uwierzył... albo wolał nie wierzyć. W końcu sama przestałam w to wierzyć. Zrezygnowałam z prób wyjaśnień i straciłam zaufanie do wszystkich mężczyzn. I po