na głos oraz próbując zaspokoić swoją potrzebę, swoją tęsknotę za tym, co

w pół kroku. Stała, patrząc na niego i nic nie mówiąc. - Wy dwoje jeszcze się nie znacie - rzekła nieźle ubawiona Stacey, uśmiechając się z satysfakcją, jakby miała na końcu języka: A nie mówiłam? - Witam w Rezydencji Montresse. - Jessica ocknęła się i podeszła do gościa z serdecznym uśmiechem, wyciągając rękę. - Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się kogoś innego... - Urwała, zarumieniła się lekko. - Przepraszam. Ujął jej dłoń i znów odniósł wrażenie, jakby został rażony piorunem, gdyż przeszył go gorący, elektryzujący dreszcz. Bryan opanował się z trudem, przywołał na twarz niezobowiązujący uśmiech. - Nie ma za co. Jessica skinęła głową i zajęła miejsce przy stole jak najdalej od nowego gościa. Duży Jim uśmiechnął się do niej. - Trochę sobie poćwiczyliśmy przed twoim przyjściem, teraz gramy już na poważnie, jesteś w drużynie ze mną i z Bobbym. - Hm, troje przeciwko dwojgu. A może... - Gareth odmówił - wtrąciła Stacey. - Ale nic nie szkodzi, mamy profesora, więc i tak spuścimy wam lanie. - Ktoś tu jest bardzo pewny siebie - odpowiedziała Jessica, lecz http://www.stomatologkrakow.net.pl/media/ kilku minutach dotarli do kanału. Znudzony policjant w mundurze pilnował ogrodzonego żółtą taśmą miejsca. Machnął ręką, odganiając jakiegoś komara, i przywitał się z Jesse 'em, Dane'owi skinął głową. Nie mieli wiele do oglądania. Dane wiedział, że funkcjonariusze policji i technicy dokładnie przeszukali rano teren, wypatrując każdego skrawka dowodu: włosa, nitki, czegokolwiek, co mogło połączyć ofiarę z podejrzanym, gdyby taki się w końcu znalazł. Zabójcę może zgubić najmniejsze włókno z dywanu; w wielu sprawach sądy skazywały oskar- 164 żonych, gdy wydawało się już, że nie ma na to

- Wrócimy. - A więc... - Zaraz potem. - Powiedzieliśmy, że już wracamy. - Jestem szybki. Przyciągnął ją do siebie. Kelsey była wysoka, Sprawdź - Chcą zrobić sekcję. - Rozumiem. - Przeniesiono ją do kostnicy szpitalnej. - Zmarła przez to, co się stało w Transylwanii - rzekła Nancy. - Boję się... - Chodźmy stąd - zadecydowała Jessica. - Przede wszystkim powinniście coś zjeść, szczególnie Jeremy. - Nie dam rady nic przełknąć - zaoponował. - Musisz jeść. Patrzył na nią martwym wzrokiem. - Po co? - Ponieważ ty żyjesz - rzekła cicho. - Chwilowo możesz nie mieć ochoty na to, żeby żyć dalej, ale żyjesz, a żywi potrzebują jedzenia. -