– Bułkin miał głowę! Z opracowań analitycznych był pierwszy w klasie! – Feliks

istnieją jakieś inne, dotąd jeszcze niewykryte przez naukę energie i substancje. Na pokładzie parowca Berdyczowski siedział nastroszony, nieszczęśliwy, otulał się nie dość ciepłym palmestronem z pelerynką (śledztwo miało być tajne, więc porządnego szynelu mundurowego ze sobą nie wziął) i wzdychał, wzdychał. Na cokolwiek padł wzrok urzędnika – stanowczo nic mu się nie podobało. Ani kwaśne fizjonomie pobożnych towarzyszy podróży, ani pochmurne przestrzenie wielkiego jeziora, ani szuranie nóg biegających po statku postnolicych marynarzy. Kapitan zaś był wypisz, wymaluj morskim korsarzem, cóż z tego, że odzianym w habit? Ogromny wzrost, czerwona morda, gderliwy głos. A ryczał na swoją długopołą załogę takie rzeczy, że już lepiej by klął zwyczajnie, po matce. No bo co to za wyrażenie jakieś: „Pastorał ci w zadek”? Albo: „Onany zapieczone” – co to ma znaczyć? Koniec końców Berdyczowski poszedł do kajuty, położył się na koi, nakrył głowę poduszką. Trochę powzdychał. Zasnął. We śnie widział paskudztwa. Oto on, jeszcze nie żaden radca kolegialny, tylko mały chłopczyk Mordka, biegnie po Skorniażnej Słobodzie, a za nim goni tłum milczących brodatych mnichów, wymachujących kadzielnicami, i są coraz bliżej, bliżej, słychać tupot buciorów, ochryple oddechy; już go dogonili, zwalili się na niego, on krzyczy: „Prawosławny jestem, sam władyka mnie chrzcił!” Rozrywa koszulę, a krzyżyka na piersi nie ma, zgubił. Matwiej Bencjonowicz chlipnął, uderzył potylicą w przepierzenie. Rozespany namacał krzyżyk, który miał na piersi, napił się wody, zasnął znowu. http://www.stomatologia-krakow.net.pl – Pani O’Grady, wiem, że nie chce pani tego przyjąć do wiadomości, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że Danny popełnił tę zbrodnię. Zatrzymano go, gdy celował do ojca. Przyniósł do szkoły broń, a poza tym dwukrotnie przyznał się do winy. – Jest w szoku. Sam pan powiedział. Nie wie, co mówi. – Broń, pani O’Grady. Broń. W jaki sposób dwa pistolety, przechowywane w państwa sejfie, trafiły do szkoły? Sandy spojrzała bezradnie na Shepa. O’Grady dźgnął w przestrzeń pobrudzoną lodami łyżeczkę. – Mój syn tego nie zrobił – oznajmił ze stoickim spokojem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Sandy pomyślała cieplej o mężu. Avery Johnson wyraźnie tracił cierpliwość. – Jesteś funkcjonariuszem policji, ale nawet ty nie potrafisz dowieść niewinności chłopca. – Dowiodę!

– Panie dyrektorze, czy kiedykolwiek słyszał pan, żeby rodzice nazywali Danny’ego głupim? – Sandy? Nigdy. Kocha te dzieciaki do szaleństwa. A co do Shepa... – Vander Zanden uniósł jedną brew. – Powiedzmy, że bardziej zależało mu na rozmiarach mięśni syna niż na potencjale jego umysłu. – Danny trenował coś po szkole? Sprawdź razu zrozumieli, kto do nich zawitał. Skamieniałym z przerażenia małżonkom nocny gość pogroził palcem, a potem tymże palcem, z rozdzierającym duszę zgrzytem, nakreślił coś na szybie (jak się potem okazało – krzyż – stary, ośmioramienny). Potem widmo znikło, ale kobieta pod wpływem wstrząsu poroniła, a kiedy mąż biegał w poszukiwaniu pomocy – zmarła nieszczęsna z upływu krwi. Pławowy zaś opowiedział władzom klasztornym o nocnym widzeniu i wziął się do zbijania dwóch trumien, jednej dla żony, drugiej dla siebie, powiedział bowiem stanowczo, że żyć dalej nie chce. Wieczorem wsiadł do łódki, wypłynął na środek jeziora i uwiązawszy sobie u szyi kamień, wskoczył do wody – z brzegu wielu to widziało. Topielca szukano, ale nie znaleziono, tak że druga trumna została niewykorzystana. Miasta teraz nie można poznać. To znaczy w dzień jest tak samo ludne jak