dywany. Te ostatnie - chociaż miejscami poprzecierane - także nie

Ze złością przycisnęła pedał gazu. Nie miała pojęcia, dokąd ją zaprowadzi ta dziwna, upiornie wyboista droga, ale nie chciała zawracać. Miała dosyć zakrętów w swoim życiu, spoglądania wstecz i żalów nad przeszłością. Postanowiła patrzeć już tylko przed siebie. David i Andrea zachowali się wobec niej wspaniale. Ofiarowali jej pokój, kiedy sprzedała willę, żeby spłacić dom, który zamierzali kupić z Johnem, i wykonali wiele innych, ciepłych gestów, ale nie mogła przecież zostać u nich na zawsze. Na szczęście John zwrócił jej pieniądze na dom, ale za zerwanie zaręczyn zapłaciła utratą pracy, ponieważ pracowała w rodzinnej firmie należącej do jego ojca. Po jego przejściu na emeryturę interes miał przejąć John. Jodie nie miała więc teraz ani domu, ani pracy. Jęknęła, kiedy przednie koło uderzyło w coś mocno, a ona sama poleciała w przód i zatrzymała się, szarpnięta gwałtownie przez napięty pas. Jak długo ma jeszcze dążyć przed siebie, zanim napotka jakąkolwiek formę życia? Zgodnie ze swoimi wyliczeniami powinna była już dawno dotrzeć do miejsca zamówionego noclegu. Gdzież mogła, u diabła, być? Droga pięła się w górę stanowczo zbyt ostro... - Rozumiem, że to ty jesteś za to odpowiedzialna? To twoja niszcząca manipulacja, czyż nie tak, Caterina? - syknął z jadowitą pogardą Lorenzo Niccolo d'Este, książę Montesavro, do swojej kuzynki, ciskając na stół pomiędzy nimi testament swojej babki. - Widocznie twoja babka wzięła pod uwagę moje uczucia... - Akurat! - przerwał jej Lorenzo. - Niby jakie uczucia? Te same, które pozwoliły ci zadręczyć mojego kuzyna na śmierć? - Nawet nie próbował ukrywać swojej głębokiej wzgardy. Na nieskazitelnych policzkach Cateriny wykwitły zdradziecko dwie czerwone plamy. - To nie ja doprowadziłam Gina do śmierci. Miał zawał. - Owszem. Zawał, wywołany twoim zachowaniem. - Lepiej uważaj, o co mnie oskarżasz, Lorenzo, bo inaczej... - Ośmielasz się mi grozić? - parsknął. - Oszukałaś moją babkę, ale ze mną to ci się nie uda. Odwrócił się do niej plecami i zaczął przemierzać kamienną posadzkę. - Przyznaj się - znów zwrócił się do niej - przyjechałaś tu specjalnie, żeby manipulować umierającą staruszką! - Nie chcę się z tobą kłócić, Lorenzo - zaprotestowała Caterina. - Chciałabym tylko... - Wiem doskonale, czego chcesz - przypomniał jej chłodno. - Przywilejów i pozycji, jakie dałoby ci małżeństwo ze mną. Dlatego właśnie skłoniłaś moją umierającą babkę do zmiany testamentu. Gdybyś miała w sobie choć trochę współczucia... - Przerwał zdegustowany. - Powinienem wiedzieć, że jesteś pozbawiona ludzkich uczuć. Jego widoczna wzgarda starła uśmiech z warg Cateriny, która, odrzucając wszelkie pozory niewinności, zesztywniała. - Możesz mnie oskarżać, o co tylko zechcesz, Lorenzo, ale nie zdołasz niczego udowodnić - odpowiedziała drwiąco. - Nie w sądzie, ale to nie zmienia faktu, że znam prawdę. Wiem od notariusza babki, że kiedy go wezwała, by zmienić testament, wyznała mu powody swojego postępowania. http://www.reologiawbudownictwie.com.pl/media/ Oczyma wyobraźni widziała lady Rothley, wyjątkowo piękną w swej białej sukni, i lady Holcombe przyglądającą się jej z zazdrością. Lady Barnard zapewne jest uprzejma i miła, stara się sprawiać każdemu przyjemność, hrabia zaś — patrzy na belle-mère ciemnymi, wiele mówiącymi oczyma, a może nawet przeszedł już do ekstrawaganckich komplementów, brzmiących w jego ustach jak szczera prawda. A co robi książę? Pytanie to płonęło w jej umyśle ognistymi literami. Czy on także podziwia lady Rothley? Czy rywalizuje z hrabią o każdy jej uśmiech i ciepłe spojrzenie jej błękitnych oczu?

— Nie jemy dzisiaj kolacji w zamku, lecz w Monte Carlo, w towarzystwie księżnej Pless, Daisy. Z tego co mówiła lady Holcombe, wynika, że będzie to bardzo eleganckie przyjęcie, więc muszę włożyć najlepszą suknię. Tempera zrezygnowała. Straciła nadzieję, że uda im się sensownie porozmawiać. Sprawdź Mlecznobiałe ramiona otuliła tiulowym szalem, a jej talia, którą Tempera ciasno zasznurowała zgodnie z najnowszą modą, prawie przecinała jej sylwetkę na dwie części. Tempera zdążyła się już dowiedzieć od panien Briggs i Smith, że ich panie, a szczególnie lady Holcombe, były bardzo zazdrosne o lady Rothley. Co prawda lady Holcombe uważano za piękność, lecz mimo wszystko jej kasztanowe włosy i zielone, lekko skośne oczy całkowicie zaćmiewał olśniewający blask urody lady Rothley. — Postaraj się odpocząć, Tempero, jak zeszłej nocy — powiedziała lady Alaine z czułością, wychodząc. — Myślę, że to bardzo samolubne z mojej strony, że przeze mnie musisz