Spojrzał na trzy komputery, dzięki którym prowadził

To opiekunka jego córki, strofował się w myślach. Wynajęta pomoc. Wstał z fotela. Podszedł do okna. Laura ucieleśnia marzenia każdego mężczyzny. Spędzi tu długi czas i będzie go wodzić na pokuszenie. Za jego plecami rozległ się sygnał nadchodzącej elektronicznie wiadomości, po chwili zaszemrał faks, ale Richard nie zwrócił na to uwagi. Wpatrywał się w niekończący się pas plaży. Małe ślady znaczyły piasek w pobliżu drogi. To Laura tamtędy przeszła. Czy będzie zabierała Kelly na spacery, czy będą razem zbierać muszelki? Czy Kelly się tutaj spodoba? Czy polubi swój pokój, zabawki? Czy też może będzie przytłoczona i przestraszona? Te pytania dudniły mu w głowie. Nie miał pojęcia o wychowywaniu czteroletniej dziewczynki. Lecz tylko Kelly mu została. Będzie się starał ze wszystkich sił. Da jej wszystko, co możliwe. Poza sobą samym, przypomniał mu wewnętrzny głos. Ogarnęło go poczucie winy. A jeśli to nie wystarczy? Jeśli i tak przestraszy córkę? Nie wątpił, że Laura doskonale sobie z nią poradzi. Kelly ją http://www.recidivist.pl/media/ - Za Kelly. W oczach stanęły jej łzy. Richard popatrzył na swoją rodzinę. Błogosławił dzień, w którym Laura zapukała do drzwi jego więzienia i wyzwoliła go. Spindler Erica Stan zagrożenia PROLOG Waszyngton, 1998 Senny mrok otulał modną waszyngtońską dzielnicę i tylko mdłe światło ulicznych latarni oraz srebrzyste promienie księżyca rozjaśniały fasady luksusowych rezydencji. Przejmująco chłodne, wilgotne powietrze przesiąknięte było zapachem gnijących liści. W tę listopadową noc

Jack zdjął koszulę i machnął nią Malindzie przed nosem. - I nie znoszę krochmalonych koszul. Nawet ich nigdy nie prasuję. 74 JEDNA DLA PIĘCIU Malinda patrzyła, jak Jack zwija koszulę w kłębek Sprawdź - Nic się nie stanie, jeśli przez jakiś czas zostaną sami, zresztą pewnie i tak wkrótce zaczną się zbierać. Perspektywa spędzenia z nim jeszcze dwudziestu, dwudziestu pięciu minut nawet jej się podoba. Laura już jest gotowa się zgodzić, kiedy coś sobie przypomina. - Przecież ja jutro muszę mieć samochód. Jak dojadę bez niego do teatru na próbę, a potem tutaj, do was? - Coś wymyślimy - rzuca Simon, ale ona już go nie słucha, wsiada szybko do samochodu, przekręca kluczyk... i silnik odpala. Wracając do domu przez opustoszałe już miasto, Laura żałuje, że silnik garbusa w końcu zaskoczył i że ona nie zagłębia się teraz w wygodnym fotelu jeepa, obok siedzącego za kierownicą Simona. Ten obraz, który o włos nie stał się rzeczywistością, wprawia ją w taki stan rozmarzenia, że przestaje się skupiać na prowadzeniu samochodu i za późno zauważa, że światła zmieniają się z zielonych na żółte. Nie próbuje nawet hamować i przejeżdża przez skrzyżowanie na czerwonym. Zdenerwowana, obiecuje sobie, że nie będzie myśleć o Simonie ani w trakcie prowadzenia samochodu, ani podczas jutrzejszej próby, ani próby generalnej, która ma się odbyć w czwartek, a już na pewno nie na premierze. Tylko że po chwili przypomina sobie, jak stali naprzeciwko siebie i mówili sobie „nic”. 22 W niedzielę o wpół do ósmej Laura jest gotowa do wyjścia. Rano nigdy nie ma wielkiego apetytu, a dziś doszło do tego zdenerwowanie przed próbą, które sprawia, że na sam widok jedzenia robi jej się niedobrze. Zdając sobie jednak sprawę, że nie przetrzyma próby bez dostarczenia organizmowi odpowiedniej porcji kalorii, wmusza w siebie śniadanie, a przed wyjściem z kuchni wkłada do torby kilka batonów. Nie spała dobrze tej nocy, śniły jej się koszmary. Goniły ją willidy występujące w drugim akcie, a na koniec szabla, którą Giselle odbiera sobie życie, okazała się prawdziwa. Pełna złych przeczuć, Laura wsiada do samochodu i, oczywiście, silnik nie zapala. Dziewczyna podejmuje kilkanaście bezskutecznych prób uruchomienia go. W końcu, wściekła, wysiada i daje złośliwemu garbusowi kopa w błotnik. W ciszy niedzielnego poranka rozlega się metaliczny stukot, który budzi nawet ojca Laury. Dziewczyna widzi go w oknie sypialni rodziców, a po chwili rozespany tata wychodzi w szlafroku przed dom. - Mówiłem ci, że trzeba go oddać do warsztatu, żeby przeczyścili rozrusznik - przypomina jej. - Owszem, mówiłeś, ale gdybyś mi jeszcze powiedział, jak miałabym bez niego jeździć do szkoły, na lekcje tańca i próby, do pracy i potem jeszcze wracać do domu, to byłabym ci naprawdę bardzo wdzięczna.