-Cholera, jest wielka różnica. Nie masz pojęcia, jak to bywa, gdy jest się szkaradnym. -Nie, nie mam o tym pojęcia, ale wiem, co to osądzanie człowieka po wyglądzie. Nagie do jadalni wpadła Kelly. Laura zatrzymała się. - Czy rozmawiasz z moim tatusiem? Czy on tu jest? Czy mogę go zobaczyć? Gdzie on jest? Pobiegła do kuchni, lecz gdy Laura zajrzała tam za nią, od razu wyczuła, że Richard zniknął. - Tak, myszko, to był on. Kelly podniosła na nią swoje wielkie, pełne rozpaczy oczy. Tuliła do siebie kociaka. - Czy on nie chce się ze mną spotkać? Usta wykrzywiły się jej w podkówkę, a w niebieskich oczach błysnęły łzy. Serce Laury szarpnęło się boleśnie. Nie go licho porwie! Jak może robić coś takiego własnej córce. -Chce, myszko, chce. Tylko nie może. Jeszcze nie teraz. -A kiedy? W tych dwóch krótkich słowach było tyle smutku, że Laurę zaczęły palić łzy pod powiekami. http://www.radkowskiewioski.pl tej szczególnej formy tortur. Kiedy stwierdziła, że zupełnie nie zna się na hydraulice, Jack powiedział, że niepotrzebna mu jej wiedza, lecz dodatkowa para rąk. Trudno było twierdzić, że urodziła się bez tych narzędzi. Potem próbowała zasłaniać się pracami domowymi JEDNA DLA PIĘCIU 87 - praniem i odkurzaniem, ale Jack zapewnił ją, że zrobią to wszystko wieczorem - razem. - Dwie osoby wykonują każdą pracę dwa razy szybciej niż jedna - powiedział. Malinda jęknęła na samo wspomnienie. Jej ostatnią deską ratunku byli chłopcy. W domu
– Może masz rację. Ale zadzwonię do nich jeszcze... – Urwała, zaskoczona nagłą myślą, i uniosła dłoń do ust. Steve Byrd. Nareszcie skojarzyła, gdzie go widziała. To właśnie on naprawiał ich telefon. Przypomniała sobie tamten ranek i fachowca w kombinezonie, który pojawił się w ich domu. Nie, przecież zupełnie nie przypominał Steve’a Sprawdź rzeczywiście, oglądałam ciekawy program w telewizji i mogłaby się wtedy niepostrzeżenie wymknąć. Ledwie skończyła mówić, Theo i Lily równocześnie dopadli do drzwi i wybiegli na dwór w ciemność. Noc była niewiarygodnie ciepła. – Jest tam – powiedziała cicho Lily, wskazując Freyę śpiącą smacznie w hamaku. Theo podszedł szybko do córki i spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Dałbym głowę, że nie wyszła z domu, ale z dzieciakami nigdy nic nie wiadomo – rzekł z wyraźną ulgą. Dołączyła do nich Bea. – Och, Freyo – wyszeptała. – Nigdy więcej mnie tak nie strasz.