jakiego pragnie ofiara - teoretyzował wcześniej doktor Andrews. Życzliwość. Tego pragnie każda kobieta. Kogoś, kto jest życzliwy. - Przykro mi to słyszeć. Ale wszystko jest w porządku? - Gdzie byłeś wczoraj? - Byłem chory. Przepraszam. Dzwoniłem do ciebie do domu, ale najwyraźniej już wyszłaś. - A wieczorem? - W domu, z żoną. Dlaczego pytasz? - Wydawało mi się, że cię widziałam. W restauracji. - Niemożliwe. Przyjechałem tu na chwilę po moje papiery, a potem pojechałem prosto do domu. - Do żony? - Tak. - Jak ona ma na imię? - Laurie. Kimberly...? - Nie macie dzieci, prawda? - Jeszcze nie. - Jak długo jesteście małżeństwem? 152 - Nie podoba mi się ta rozmowa. Nie rozumiem, co się dzieje, ale to http://www.psychologiareligii.pl która jęczała u stóp Andrewsa. - Zabiłeś Bethie - powiedział Quincy. - To też było proste. - Andrews obrócił się błyskawicznie, chwytając Kimberly ręką za szyję i podciągając ją przed siebie. Kimberly otworzyła oczy. Była zdezorientowana, skonsternowana. Potem napotkała wzrok ojca. Wyglądała tak, jakby miała złamane serce. - Wszystko w porządku - powiedział automatycznie Quincy. Chciał pocieszyć córkę, zmniejszyć trochę jej ból. Kimberly była silna. Mógł ufać w jej siłę tak, jak ona ufała teraz w jego siłę. Wierz we mnie. Zawsze będę o ciebie dbał. Andrews uśmiechnął się okrutnie i mocniej przyciągnął Kimberly do siebie. - Wstawaj, śpiąca królewno. Czas pożegnać się z tatusiem.
go. Nie potrzebowała nikogo. Tylko dlaczego jej ręce zaczęły się nagle tak okropnie trząść? I dlaczego poczuła się tak bardzo samotna? Wzięła pistolet. Poszła na stanowisko. Włożyła słuchawki wyciszające i okulary ochronne. Pudełko amunicji. Zapach kordytu w powietrzu. Zapach jej młodości, a w dłoni przynoszący otuchę ciężar glocka ze stali nierdzewnej. 77 Sprawdź że chciał zrobić dobry uczynek w mieście, które słynęło z tego, że mieszka w nim pełno czubków. 34 Ale Kimberly nie była czubkiem. Przynajmniej na razie. Wiedziała to, gdyż miała za sobą sporą liczbę zajęć z psychologii. To był kolejny napad niepokoju. Miewała je już od paru miesięcy. Zdarzały się dni, a nawet całe tygodnie, kiedy wszystko było dobrze. Kimberly ukończyła pierwszy rok studiów. Zapisała się na dwa letnie kursy, chodziła na dodatkowe zajęcia z profesorem kryminologii i pracowała jako wolontariuszka w schronisku dla bezdomnych. Miała więc czym się zająć i miała się z kim spotykać. Wychodziła za kwadrans siódma rano i rzadko wracała przed dziesiątą wieczorem. I to jej się podobało. Ale pewnego razu...