- Tak mi ciężko na duszy! - Becky ukryła twarz na jego ramieniu.

- Cóż to takiego? - Spojrzał jej podejrzliwie w oczy. Becky odpłaciła mu tym samym. Przyszły jej na myśl karciane długi, braki w umeblowaniu i niedostatek pieniędzy, do którego się przyznał. Jeśli jednak ma przeżyć, to powinni sobie zaufać. Musiała zrobić pierwszy krok. - Sam zobacz. Milczała, gdy wytrząsnął Różę Indry na dłoń. - Wielki Boże! Skąd to wzięłaś? - Rubin należy do mnie. Jest moim dziedzictwem. Możesz mi go oddać? - Myślisz, że chcę ci go zabrać? - Musi mi wystarczyć do wykupienia domu i wioski. Oddał jej klejnot bez słowa. Poczuła się pewniej. Lepiej przesadzić z ostrożnością, niż potem żałować. Wsunęła go za stanik. - Nazywa się Róża Indry. Kobiety z mojej rodziny przekazywały go sobie z pokolenia na pokolenie. Michaił nie wie o jego istnieniu. Chcę go sprzedać i anonimowo odkupić dom. - Może byś opowiedziała wszystko od początku? - To było pięć dni temu, we czwartek. Dzień zaczął się jak każdy. Byłam właśnie w warzywniku, kiedy wieśniacy przyszli do Talbot Old Hall ze skargą. - Talbot Old Hall? - Do mojego domu. W każdym razie wtedy jeszcze nim był. Teraz nie jestem tego pewna. Michaił odziedziczył go razem z resztą majątku, kiedy zmarł dziadek. - Twój... dziadek? - Hrabia Talbot - mruknęła. http://www.przedszkole9.edu.pl/media/ wywiązało się coś takiego jak pomiędzy Filipem i Gracjanem! Wczoraj trochę ich obserwował i jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że ta dwójka po prostu do siebie pasuje. - Dzisiaj podcinamy tylko końcówki i układamy? – zwrócił się do klientki. Była kobietą w podeszłym wieku o miłym wyrazie twarzy. Ze wszystkich swoich klientek ją lubił najbardziej. Jak sama stwierdziła, najważniejsze, że Krystian jest sobą i nikogo innego nie udaje. - Tak – uśmiechnęła się. Blondyn zawinął jej rudawe włosy w ręcznik, każąc wstać. – Jutro idę na urodziny przyjaciółki i trzeba jakoś wyglądać – usiadła na fotelu przed dużym lustrem. Krystian odpowiedział uśmiechem, podłączając prostownicę, aby się nagrzała. Nagle drzwi wejściowe salonu się otworzyły, aż trzaskając o ścianę. Blondyn prawie że podskoczył odwracając głowę w tamtą stronę. Zamarł, spoglądając tępo na

- Niemały, ale nie wątpię, że znajdzie się dla pana miejsce przy którymś ze stołów, życzę szczęścia, sir! - Dziękuję. Jak widzisz, zabrałem dziś ze sobą osobę, która przynosi mi szczęście. - Ścisnął ją mocno za rękę. Przylgnęła do jego ramienia. Gdy portier z uśmiechem otworzył przed nimi drzwi, buchnął zza nich gwar i blask. Serce zabiło jej mocniej, kiedy weszła do środka. Było to miejsce o złej sławie, gdzie Sprawdź obmyta deszczem, a powietrze dużo świeższe niż poprzednio. Stan błogiego rozmarzenia, w jakim się znajdował, sprawił, że był pewien, iż łatwiej mu teraz przyjdzie uporać się z przeciwnościami losu. Zeszłej nocy powiedział Becky prawdę, gdyż był jej to winien. Zasługiwała na szczerość. Nie spodziewał się natomiast, że dzięki tej spowiedzi przezwycięży zwątpienie, które od lat go dręczyło. Dokonał tego tylko dzięki Becky. Od dawna pragnął się zmienić, ale po raz pierwszy czuł, że może i potrafi to zrobić. Nie ciążyła mu już zależność od Roberta ani od pozostałych starszych braci. Przestał narzekać na los i Evę Campion. Wyrzekł się złych nawyków. Odtąd będzie mógł sterować własnym życiem. W jakiś dziwny, niewytłumaczony sposób Becky zwróciła go światu. Co też ona sobie myśli o tym, że nie umiał powiedzieć „Kocham cię”? Za nic nie chciałby jej zranić. W nocy lękał się, że jego spowiedź ją rozgniewa, a tymczasem rezultatem okazał się czuły uśmiech.