jej nie interesują. Ma pan szczęście. Nie tak dawno wygasł

- Wiem. Wydostaniemy cię. Dowiemy się, kto to zrobił i przysmażymy im tyłki. Weź się w garść, stary. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY Santos nie miał zamiaru siedzieć bezczynnie. Nie chciał dopuścić do tego, żeby Śnieżynka wymknął mu się z rąk, ani by ktoś ratował jego własny tyłek. Zamierzał dopaść Robichaux i wycisnąć z niego prawdę. Po namyśle doszedł jednak do wniosku, że obicie Chopa nie poprawi jego sytuacji. Powinien zająć się Tiną. Może rzeczywiście morderca krąży wokół niej. Facet mógł wiedzieć, że go widziała. Może będzie próbował zatrzeć ślady, zanim zwieje z miasta. Tina była ostatnią, która widziała Billie przy życiu, widziała jej klienta. Wniosek stąd, że i on mógł się jej przyjrzeć. Jeżeli zaś klientem był Śnieżynka, zapewne zechce się pozbyć dziewczyny. Odczekał, aż zapadnie zmrok i wyprawił się do Dzielnicy. Przemierzał ulice, zaglądał do barów, sprawdzał wszystkie miejsca, gdzie najczęściej kręciły się prostytutki. Ani śladu Tiny. Po kilku godzinach zaczął zastanawiać się, czy ze strachu nie wyjechała z miasta, albo może zaszyła się na jakiś czas w jakiejś kryjówce. Ostatnią możliwość odrzucił. Żeby zarobić, dziewczyny musiały pracować bez przerwy. Pracowały, nawet gdy były chore albo kiedy chorowały ich dzieci. Pracowały, gdy z nieba lał się żar i gdy ziąb wyganiał ludzi z ulic. Jeżeli Tina jest w mieście, na pewno stoi na ulicy. Musi szukać dalej. W końcu jego upór przyniósł rezultaty. Dostrzegł ją, jak wychodziła - jak na ironię - z Klubu 69. Podjechał do krawężnika i opuścił szybę. - Tina? Odwróciła się, lecz na jego widok zachęcający uśmiech znikł z jej twarzy. - Spadaj. Ruszyła przed siebie, Santos jechał obok. - Nie mam zamiaru. Jeśli porozmawiasz ze mną teraz, zaoszczędzisz nam czasu i kłopotów. Zaklęła głośno i zwolniła kroku. - O co chodzi, złotko? Szukasz laski? - Chcę pogadać. - Poważnie? - Pochyliła się, oparła przedramieniem o opuszczoną szybę i zwilżyła językiem wargi. - O czym? O twoim fiucie? Szedł od niej silny, mdlący zapach alkoholu. Większość dziewczyn piła i narkotyzowała się. Otępienie pomagało im znieść swoją pracę. Dzięki temu mogły utrzymać się w biznesie. Zrobiło mu się jej żal. Pamiętał ją inną. Nie winił siebie za zakręty w jej życiu, jednak nadal w jakiś sposób czuł się za nią odpowiedzialny. - Wiesz, o co chodzi, Tina. Chcę rozmawiać o Śnieżynce. http://www.profood.net.pl/media/ Ręcznik pachniał ostrym, męskim zapachem. Znów spróbowała odwrócić wzrok i znów spojrzenia ich się spotkały. Powstała między nimi strefa gorąca - parzyła ją, oślepiała. A gdy on zatrzymał wzrok na jej ustach, wiedziała, czuła... Usiłując stawić temu czoło, cofnęła się o krok. - Muszę... do Eriki - wyjąkała. - Musimy porozmawiać, Alli. Nabrała powietrza w płuca. - Tak, wiem - rzekła. - Ale najpierw muszę cię przeprosić. - Za co? - zapytała ze zdziwieniem. Zaskoczona, Ŝe on całą winę wziął na siebie, nie mogła przez chwilę wydobyć głosu. - To ja chcę cię przeprosić - rzekła.

- Tak, to prawda - rzekł. - Ale z chodzeniem gorzej. Stoi, i jak się ją weźmie za rękę, to zrobi parę kroków. Czy moŜna jakoś przyspieszyć ten proces? Doktor roześmiał się. - Na wszystko przyjdzie czas. Niech pan jej tylko nie nosi. - Dzięki. Jeszcze jakieś zalecenia, doktorze? - Nie. Pana bratanica jest zdrowa. Co pół roku proszę się u nas Sprawdź - Co mam zrobić, żeby uniknąć sprawienia jej bólu? - Nie wiem. - Jackson położył mu rękę na ramieniu. - Po prostu nie wiem. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SZÓSTY Santos znalazł Glorię w jej hotelowym biurze. Polecił sekretarce, żeby nikt im nie przeszkadzał, poprosił Glorię, żeby usiadła, i cichym, spokojnym głosem wyłożył całą historię, zaczynając od tego, co usłyszał od Liz. Gdy mówił, Gloria siedziała nieporuszona, wpatrując się w niego bez wyrazu, nie wierząc własnym uszom. Kiedy skończył, pokręciła głową. - To nie może być prawda. Po prostu nie. Nie mówiłeś poważnie. - Śmiertelnie poważnie. - Chrząknął w zakłopotaniu. - Bardzo mi przykro... - Ale... - przełknęła ślinę. - Przecież te podejrzenia są śmieszne, obłąkane. Powiedziałeś, że... że śledziłeś moją matkę? Że coś ją łączy z tym... Chopem Robichaux? Że ona jest jego klientką? - Podniosła głos. - A może podejrzewasz, że to ona... - Ona mnie wrobiła. Tak. Znowu pokręciła głową, czując, że krew odpływa jej z twarzy. To niemożliwe, powtarzała sobie z uporem. To się nie mogło zdarzyć.. - Przykro mi, Glorio. Też bym wolał, żeby to nie była prawda.