żeby poczuć ten sam dreszczyk emocji. A teraz, niech go diabli, wyraźnie znowu się nudzi.

Mówi detektyw Lorraine Conner. Przesłuchuję Daniela Jeffersona O’Grady, podejrzanego o zamordowanie we wtorek piętnastego maja dwutysięcznego roku trzech osób w szkole podstawowej K-8 w Bakersville. Asystuje mi detektyw Luke Hayes. Obecny jest również prokurator okręgowy Charles Rodriguez. O’Grady’ego pouczono o jego prawach. Zrezygnował z obecności adwokata. Jest godzina szesnasta czterdzieści siedem. CONNER: Danny, możesz nam powiedzieć, co się dzisiaj stało w szkole? Cisza. CONNER: Danny, słyszysz mnie? Zrozumiałeś pytanie? Cisza CONNER: Jaki mamy dzisiaj dzień, Danny? Chwila przerwy. O’GRADY: Wtorek CONNER: Bardzo dobrze. We wtorki chodzi się do szkoły? O’GRADY: Tak. CONNER: Byłeś dzisiaj w szkole? O’GRADY: Tak. CONNER: Kiedy pojechałeś do szkoły, Danny? O’GRADY: Rano. CONNER: Z siostrą? Z Becky? O’GRADY: Tak. Mama nas odwozi. Becky nie znosi szkolnego autobusu. Kiedyś http://www.powiekszaniebiustu.biz.pl/media/ które mamy, w ogóle do siebie nie pasują. W jaki sposób pomoże nam trzeci? - On tylko wydaje się dobry w kamuflażu. Jest tak, ponieważ polegamy na opisach laików - wskazała Rainie. - Najczęściej ludzie pamiętają kolor 197 oczu, fryzurę, zarost, ubranie, a to można łatwo zmienić. Nikt nie zwraca uwagi na elementy stałe, takie jak odległość między oczami, umiejscowienie uszu na głowie i kształt szczęki. Tych cech nie można zmienić. Jeśli zdobędziemy zdjęcie, nasi ludzie określą te stałe cechy i wreszcie będziemy mieli coś naprawdę konkretnego. - Skontaktujesz się z de Beersem? - spytał Quincy. - Zadzwonię od razu - obiecała Rainie i uśmiechnęła się lekko. - A później zatelefonuję do Mitza, żeby umówił mnie na spotkanie z tatusiem. Musimy

Amandę Miguela Sancheza. Dawno temu ona i Mandy słuchały pewnego nagrania na taśmie. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia. Nić łącząca zimnego psychopatę z gwałtownie kurczącą się rodziną Kimberly. Pisk stawał się coraz bliższy. Niech to szlag! Nie mogła się skupić. Wstała z krzesła i ze zmarszczonym czołem podeszła do drzwi. Pisk rozlegał się tuż za nimi. Nie potrzebowała, żeby coś takiego odrywało ją od Sprawdź chciałam jego śmierci. Chciałam, żeby zniknął z powierzchni ziemi. Właśnie po to ukradłam z posterunku naszą strzelbę. – Zakopałaś go pod werandą. – Zajęło mi to całą noc. – A potem uciekłaś – domyślił się Quincy. Kiwnęła głową. – Wyjechałam do Portland i spędziłam następne cztery lata, próbując utopić wspomnienia w alkoholu. – A co z jego wozem, Rainie? A sąsiedzi? Nie słyszeli strzału? – Mój sąsiad wyjechał na ryby. W okolicy nie było żywego ducha. – Dobra, ale czy nikt nie zauważył, że Lucas nagle przepadł jak kamień w wodę? Ani tego, że pewnej nocy z szafki na dowody zniknęła strzelba twojej matki, a jakiś czas potem w cudowny sposób pojawiła się tam na nowo? Na to nie trzeba umysłu geniusza. W ciągu paru