znowu.

ironię coraz mniej ludzi pamięta o tak podstawowych sprawach, a potem dziwią się, dlaczego cały czas są tacy spięci. Rzucił swojej towarzyszce znaczące spojrzenie, po czym jego wzrok prześlizgnął się na stojące przed nią nietknięte danie. Rainie powoli pokiwała głową. – Chodziłam na zajęcia z samokontroli – wyznała po chwili wahania. – W Portland? – Tak. Po spotkaniach AA. Kiedy wciąż jeszcze walczyłam ze sobą. Alkohol przytępia wiele uczuć. Potem człowiek poddaje się... – Moim zdaniem to był wspaniały pomysł – pochwalił szczerze Quincy. – Szkoda, że więcej ludzi nie rozumuje w ten sposób. Rainie pokręciła głową. – Bez przesady, Quincy. Nie zachwycaj się tak. Nic nie odpowiedział, licząc, że jeszcze się czegoś dowie. Jej oczy wciąż skrywał cień. Ściskała kubek herbaty, jakby to była butelka piwa, ale najwyraźniej nadal nie miała nastroju do zwierzeń. – Jak twoja córka? – zapytała krótko. – Bez zmian. Dzwoniłem rano. Przyjrzała mu się z ciekawością. – Czujesz się w porządku? Twoja córka, umiera, a ciebie nie ma przy niej. Telefon to chyba niewiele. http://www.powiekszaniebiustu.biz.pl liczbę zaangażowanych agentów, nigdy nie bylibyśmy w stanie sporządzić takiego wielkiego spisu podejrzanych. Szczerze mówiąc, facet wymyślił sobie sprytną strategię. - To jest poważna sprawa - oznajmił ponownie Everett. Quincy dobrze o tym wiedział. Przecież to na niego polował jakiś myśliwy. Glenda przekartkowała akta zebrane przez Quincy'ego. - Pocieszający jest fakt - powiedziała - że niektóre z tych gazetek prowadzone są należycie. Jeśli zamieszczają ogłoszenie, to znaczy, że ktoś je zamówił, a pieniądze wysłał przekazem. Może przechowały list z zamówieniem i kopertę. Stempel pocztowy wskaże nam miasto nadania listu, na kopercie spróbujemy znaleźć odciski palców i DNA, a całą przesyłkę przebadamy pod kątem śladów chemicznych, brudu, jakichś resztek. Z drugiej jednak strony... - zawahała się i przepraszająco popatrzyła na Quincy'ego. -

Wkrótce po ich porannej rozmowie Rainie zostawiła wiadomość na automatycznej sekretarce Carla Mitza. Nie mogła podać numeru komórki Quincy'ego, żeby nie ujawnić, że jest razem z nim. Nie mogła też podać numeru do pokoju hotelowego, żeby nie zdradzić miejsca swojego pobytu. Dlatego podała numer, który Mitz znał od dawna - numer w mieszkaniu w dzielnicy Pearl. Kimberly wolała zostać w hotelu, gdzie dzięki licencji Sprawdź lonego na ekranie. Powtórzyła operację, ale wynik był ten sam. Popatrzyła ponuro. Jej budżet pozostawał niezmiennie kiepski. Cholerny program! Cholerne pieniądze! Cholerny upał! I cholerny wentylator. Kupiła go w zeszłym tygodniu, a już się psuł. Aby zaczął działać trzeba go było dwa razy uderzyć. Zrobiła to i wreszcie poczuła delikatny podmuch. Chryste, jak ta pogoda ją dobijała! Poniedziałek, trzecia po południu. Na zewnątrz słońce prażyło i zapowiadał się kolejny rekord upałów w Portland. Teoretycznie w Portland nie zdarzają się takie upały jak na Wschodnim Wybrzeżu i klimat nie jest tu równie wilgotny jak na Południu. Niestety, w ostatnich dniach klimat chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Rainie już dawno temu zamieniła podkoszulek na kusą białą koszulkę na ramiączkach. W tej chwili koszulka przywarła do jej skóry, a łokcie zostawiały wilgotne kręgi na powierzchni biurka. Jeśli