- Niech pan da spokój! Krótkie oględziny na parkingu.

W żaden cudowny sposób nie pojawiło się w niej jedzenie, odkąd poprzednio sprawdzał jej zawartość. Zamknął lodówkę, nalał z kranu wodę do szklanki i oparł się o bufet. Kuchnia była duża, nowoczesna. Miała twardą drewnianą podłogę i masywną stalową kuchenkę z imponującym nierdzewnym okapem. Lodówka miała wielkość przemysłową i obudowę również ze stali nierdzewnej. Szafki wykonano z wiśniowego drzewa, blaty zaś z modnego czarnego granitu. Pięć lat temu agent nieruchomości zapewniał go, że taka kuchnia idealnie 54 nadaje się na przyjęcia. Teraz Quincy patrzył na wciąż pusty kącik śniadaniowy, w którym nawet nie było stołu. Dużo podróżował. To odbijało się na wyglądzie mieszkania. Odszedł od blatu i zaczął się niespokojnie przechadzać. Skończył się kolejny długi dzień. Kolejny raz wrócił do domu... Po co? Może powinien kupić sobie jakieś zwierzę? Rybkę, papużkę, kota, coś, co nie wymagałoby zbyt dużo troski, a co przy końcu każdego dnia pozdrawiałoby go radosnym okrzykiem, a nawet jazgotem. Przeżyłby brak mebli i dzieł sztuki na ścianach. Jego matka umarła, kiedy był bardzo młody, i całe jego życie pozbawione było tych delikatnych elementów. Ale cisza... Cisza mu doskwierała. http://www.pokrycia-dachowe.info.pl Podjechała do czarnej żelaznej bramy i wcisnęła guzik interkomu. Była czwarta po południu i Rainie nie oczekiwała, że Quincy będzie w domu, więc zdziwiła się, kiedy ktoś odpowiedział. Zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy usłyszała głos kobiety. - Nazwisko i powód wizyty - spytała obojętnie kobieta. - Eee, Lorraine Conner. Pracuję z Quincym. - To nie było całkowite kłamstwo. - Proszę spojrzeć w stronę kamery i pokazać jakiś dokument. Uciekaj natychmiast - pomyślała Rainie - albo na zawsze zachowaj spokój. Odważnie popatrzyła w stronę obiektywu i pokazała licencję. Po chwili brama drgnęła i zaczęła się otwierać. Rainie ruszyła długim podjazdem. Przed drzwiami wejściowymi zjawiła się kobieta. Rainie wysiadła, nie czując się już tak dobrze jak przedtem.

godzin, kiedy była jeszcze w domu, przygotowywała dzieciom śniadanie i całowała każde z nich w rozwichrzoną czuprynę. Chciała cofnąć czas jeszcze o dziesięć godzin, kiedy układała je w łóżkach i czytała bajkę na dobranoc. Tak powinno wyglądać ich życie. Byli tylko dziećmi, na litość boską. Tylko dziećmi. Ktoś w tłumie krzyknął. Sandy i Mary odwróciły się właśnie w chwili, gdy w drzwiach szkoły ukazali się Walt i Emery z noszami. Sprawdź facecie, ale mnie nie daje spokoju sprawa nauczycielki. Widziałem wiele ofiar zbrodni. Pojedyncza rana postrzałowa na czole oznacza tylko jedno – morderstwo z premedytacją. Może to nie był Danny, ale komuś zależało właśnie na śmierci Melissy Avalon. Quincy nie zaprzeczył. Rainie też nie. Rzeczywiście ślady prowadziły do trzeciej ofiary. Śledztwo najwyraźniej utknęło w martwym punkcie. Czuli się coraz bardziej przygnębieni. – Chociaż jedno nam się udało – odezwał się w końcu Quincy. Jego współpracownicy wymienili zdziwione spojrzenia. – A niby co takiego? – zainteresował się Sanders. – Odzyskaliśmy pocisk kaliber 22. Sam mówiłeś, że istnieje małe prawdopodobieństwo, żeby nadawał się do badań balistycznych, bo będzie zbyt zdeformowany. Przypuszczam, że nasz strzelec też o tym wiedział. Kazał więc chłopakowi przynieść dwudziestkę dwójkę. Liczył na to, że pocisk odbije się rykoszetem wewnątrz czaszki, więc, zważywszy na wszystkie dowody poszlakowe, o zabójstwo Melissy Avalon zostanie oskarżony Danny.