- Alex? - zawołała cicho. ¯adnej odpowiedzi. Chwyciła gałke i spróbowała ja przekrecic. Drzwi pozostały zamkniete. - Alex? Cisza. Znowu zamknał drzwi do swojego pokoju. Uspokój sie, nikogo tu nie ma. To był tylko sen. Tylko zły sen! Alex jeszcze nie wrócił do domu. To wszystko. Uspokój sie. Ale nie potrafiła sie uspokoic. To, co sie stało, wydało sie zbyt realne. Spojrzała na zegar. Dochodziła jedenasta. Nie spała wiec długo. To tylko twoja wyobraznia, nic wiecej. Jestes zbyt nerwowa, zaczynasz bac sie własnego cienia. W twoim pokoju nikogo nie było. Ten głos nale¿ał do złego snu, którego ju¿ nie pamietasz. Kilka głebokich oddechów, o tak. Wez sie w garsc, na litosc boska. Rozdra¿niona wyszła na pusty, pogra¿ony w półmroku korytarz. Właczyła swiatło i rozejrzała sie wokół. Staneła przy poreczy schodów i wyte¿yła słuch. Na tle cichej muzyki dobiegajacej, jak zwykle, z głosników słychac było chwilami tylko rozmowe - wysoki głos Eugenii i ni¿szy, głebszy głos Nicka. Co za ulga. Marla omal nie usiadła na podłodze. http://www.pizza-dobra.com.pl Serce zabiło jej mocniej. Nie kłamał. W skórzanej kurtce i spłowiałych d¿insach, z opalona twarza, wygladał jak Jessie James dwudziestego pierwszego wieku. Ale to przecie¿ szalenstwo. Ona jest me¿atka. Wystarczy spojrzec na jej lewa dłon, ¿eby sie o tym przekonac. Tam, na serdecznym palcu, migocac w słabym swietle, lsnił piekny brylant, osadzony w złotej slubnej obraczce. Jej obraczce. Jednak patrzac na ten pierscionek, nie mogła przypomniec sobie ani dnia, kiedy pierwszy raz miała go na rece, ani me¿czyzny, który wtedy odpowiedział „tak” i wsunał go na jej palec. Mysl, Marla, mysl! Nic.
łó¿ku, czuc ciepło jej ciała przez cienka pid¿ame i zapach jej perfum, wiedziec, ¿e potrzebuje jego pomocy... Wszystko to sprawiało, ¿e miał ochote ja przytulic, pocieszyc, całowac, piescic... - Ty ¿ałosny draniu - mruknał pod nosem, schodzac na dół. Ta kobieta tak bardzo ró¿niła sie od Marli, która znał Sprawdź głowe. Alex zaciagnał sie głeboko papierosowym dymem, po czym podszedł do kominka. - A teraz... teraz ty zamykasz drzwi do swoich pokoi. - Spojrzała na niego, czujac, ¿e znowu zaczyna ja bolec głowa. - Chciałam wejsc do gabinetu i skorzystac z komputera, ale nie mogłam. - Czasem mam tam bardzo wa¿ne dokumenty. Z biura, ze szpitala albo z Cahill House. Nie chce, ¿eby ktos ze słu¿by je ogladał. Marla przypomniała sobie szafki na dokumenty, które widziała w gabinecie. Wystarczyłoby zamknac je na klucz. Po co zaraz zamykac wszystkie pokoje? - Mam nadzieje, ¿e słu¿ba jest uczciwa - powiedziała. - Owszem. Jestem tylko ostro¿ny. Z powodu pozycji, jaka