która przeleciała nad poręczą ganku i spadła na suchy krzak.

na karku i zaczął głośno ujadać. - Cicho! - Nevada wyszedł na zewnątrz i stanął na ganku. Niektóre klacze podniosły łby i poruszały nerwowo nozdrzami. One również wyczuwały zagrożenie. Złe przeczucie, które nie opuszczało Nevady cały dzień, zdecydowanie przybrało na sile. Ściemniało, a słońce ginęło pod grubą warstwą stalowych chmur. Powietrze było przesycone zapachem nadciągającej burzy. Znaleźć narzędzie zbrodni w tym miejscu byłoby zbyt łatwo, pomyślał Shep, świecąc latarką na podłoże jaskini. Dlaczego ktoś zadzwonił w tej sprawie akurat teraz, dziesięć lat po tym, jak Ramón Estevan został odesłany do swojego Stwórcy? To wszystko po prostu nie miało sensu. Kto mógłby chcieć dać mu cynk? I dlaczego zadzwonił do niego do domu? Dlaczego nie do Biura Szeryfa? Nie, coś tu było nie tak. Omal nie potknął się o kupkę kamieni, pozostałości po dawno wygasłym ognisku. Zwęglone kamienie okalały hałdkę zimnego popiołu. Klnąc pod nosem i sięgając prawą ręką do broni, Shep omiótł światłem latarki podłoże jaskini. Zapadał zmrok i nietoperze, o tej porze dnia zawsze niespokojne, robiły mnóstwo hałasu i przelatywały nisko nad jego głową, tak że cierpła mu skóra. Jaskinia została stworzona ręką ludzką, a ściślej, wykopał ją dziadek Oscara Adamsa, którego nie zadowalało sprzedawanie kamieni i żwiru i który na terenie swojej posiadłości miał nadzieję znaleźć srebro, złoto i Bóg wie jaki jeszcze inny szlachetny metal. Zawalone odchodami nietoperzy, bielejącymi kośćmi po jakiejś zwierzynie, zaciągniętej tutaj przez kojoty albo psy, podłoże nie odsłoniło żadnych tajemnic. A może to wszystko dowcip, oszustwo? - pomyślał. Tylko jeden Bóg wiedział, ilu przyzwoitych obywateli życzyło Shepowi, żeby krążył w kółko, jak głupi pies, który gryzie własny ogon. Skierował snop latarki na krokwie i wystraszył kolejne nietoperze. A potem zobaczył to coś. http://www.patomorfologia.com.pl/media/ i posunęła się do tego, że wyryła jego inicjały na palu do przywiązywania koni, obok apteki, a kiedy wpadła na niego któregoś wieczoru w kawiarence w Coopersville po filmowym seansie z przyjaciółmi, zrozumiała, że musi go zdobyć. - Cześć - powiedziała. Siedział przy stoliku sam, popijając piwo. Miał na sobie wyblakłe dżinsy i czystą koszulkę, która marszczyła się na plecach. Właściwie nie siedział, ale półleżał, wyciągnąwszy długie nogi w przejściu. Spojrzał na nią. - O, zawitała do nas ciężka stopa. Jak się miewa twój ojciec? - Wszystko po staremu. - Poczuła, że pali ją skóra na karku. Droczył się z nią. Wabił ją. A ona była z tego zadowolona. 60 - Jak jest, tak jest. - Pociągnął duży łyk i powoli lustrował ją wzrokiem, od wystających z sandałów palców aż po dżinsowe szorty i kusą bluzkę. - Zdaje mi się, że jego ranczo nadal służy jako schronienie dla renegatów, którzy wolą pracować za grosze zamiast siedzieć w ciupie.

spadkobierczynia starego Cahilla. A teraz nic z tego nie pamieta. Albo tylko tak twierdzi. Paterno zabebnił nerwowo w oparcie krzesła. Mo¿e ta kobieta kłamie. Tylko po co, do diabła, miałaby to robic? 158 Wydmuchnał wielki balon gumy i zmru¿ył oczy, Sprawdź - Nie wiem. Ale dzieją się rzeczy, które mnie niepokoją. - Materac zaskrzypiał, gdy Nevada stoczył się z niego i zapalił lampkę. Wtedy Shelby po raz pierwszy zobaczyła jego sypialnię. Była mała i nad podziw schludna. Przy łóżku stała bardzo stara toaletka z lustrem, a w rogu pokoju stolik z komputerem i drukarką. Ściany były gołe, jedną tylko zdobiła miedziana rzeźba sosen, nad wejściem wisiała podkowa, a obok drzwi szafy wieszak z mosiężnymi haczykami na ubrania. Na drewnianej podłodze leżało kilka dywaników. - Denerwujesz się, bo Ross McCallum wyszedł z więzienia. Wszyscy się niepokoją. - Ty nie? Zawahała się. Nie był to najwłaściwszy moment, żeby opowiedzieć mu o gwałcie i o tym, że być może Ross jest ojcem Elizabeth. Chrząknęła i oblizała wargi, nagle suche. - Ja chyba najbardziej - przyznała. Zaczęła się pocić. Jak miała to wszystko wytłumaczyć? Co on sobie o niej pomyśli, gdy pozna okropną prawdę? Ból przeszłości, poczucie, że ją wykorzystano, i wstyd sprawiły, że znowu stanęły jej łzy w oczach. - Ale próbuję się nie bać.