dotrzymali słowa. Mark znieruchomiał, gdy usłyszał, Ŝe drzwi się uchylają. Bał się spojrzeć, by nie stwierdzić, Ŝe to złudzenie. Puls bił mu niespokojnie, ale zmusił się do zapanowania nad emocjami i powoli rozejrzał się dokoła. Spojrzał na jej twarz, na wymuszony, nerwowy uśmiech. - Jestem tu - wyszeptała, i ten kusząco spokojny głos przyspieszył mu puls jeszcze bardziej. Zaparło mu dech w piersi i jedyne, co udało mu się powiedzieć, gdyŜ jego mózg nie funkcjonował sprawnie, to: - Dzięki, Ŝe przyszłaś. Obrzucił wzrokiem całą jej sylwetkę. Przebrała się w strój bardziej odpowiedni niŜ szlafrok. Miała na sobie krótką bluzę z czerwonego jedwabiu, która podkreślała barwę jej śniadej cery. Długie zgrabne nogi przyciągały wzrok, oczarowany pełną seksu kobiecością. - Nie sądziłem, Ŝe przyjdziesz - powiedział ochrypłym głosem, absolutnie przekonany, Ŝe w pokoju głośno jest od ich oddechów. Uśmiechnęła się nieśmiało. - Chciałam włoŜyć coś, w czym byłoby mi ładnie. NiewaŜne, i tak zdejmę z ciebie kaŜdy łaszek, myślał, mierząc spojrzeniem całą jej postać. Ale zaraz wzrok jego spoczął na jej pięknej twarzy, która od dawna jawiła http://www.pan-okulista.edu.pl/media/ - O czym mam wam opowiedzieć? - zapytała zaskoczona dziewczyna. - O markizie, ma się rozumieć - wtrąciła Mary, odkładając płaszcz i kapelusz przyjaciółki na najbliższy fotel. - Jakim markizie? - Clemmie, tylko nie udawaj tępej, błagam. - Ale skąd. Mary, mówię prawdę. Nie mam pojęcia, o co wam chodzi. - O markiza, którego masz wkrótce poślubić. - Małżeństwo?! Clemency zbladła, a ręce zaczęły się jej tak trząść, że Eleanor szybko poprosiła siostrę o przyniesienie wody. - Wyglądasz tak mizernie, przepraszam, jeśli cię zmar¬twiłyśmy - rzekła Eleanor i poklepała przyjaciółkę pocie-szająco po dłoni. - Naprawdę myślałyśmy, że wiesz o wszy¬stkim. - Chyba powinnyście mi o tym opowiedzieć - wyszeptała Clemency słabym głosem. Z wdzięcznością wzięła od Mary szklankę z wodą. - Kto rozpowiada takie rzeczy? Mama o niczym mi nie wspomniała. - Zapewne wiesz, że nasze matki są w komitecie przygo¬towującym obchody Dnia Świętego Piotra? - Eleanor usiadła koło niej. Clemency kiwnęła głową. - W zeszłą środę zjawił się u nas nie kto inny jak sama pani Durham w towarzystwie pewnej damy, która okazała się ciotką markiza Storringtona! Nie pamiętam jej nazwiska, w każdym razie długo rozmawiała z twoją matką. Zgadnij o czym, ty szczęściaro!
- To wspaniale! Willow to takie piękne imię, nie rozumiem, dlaczego sam nie wolisz go używać. Czasem potrafisz być bardzo staromodny! - Moim celem jest jedynie okazanie pannie Tyler szacunku, na jaki niewątpliwie zasługuje. - Już ty mi się tu teraz nie wykręcaj, mój drogi. Co wolisz Sprawdź mu prawdy o śmierci Chada zmieniłoby wszystko! Samo myślenie o tym doprowadzało ją do łez. Musiała wyjść z kuchni, nim się na dobre rozpłacze. Wstała. - Proszę mi wybaczyć, ale najchętniej poszłabym już do R S siebie. Dobranoc, doktorze Galbraith - dodała, nie czekając na odpowiedź. Nie poszedł za nią, nawet jej nie zawołał. I była mu za to wdzięczna, bo już w połowie schodów szlochała histerycznie. - Nie zapomnij, tato, dzisiaj po południu musisz pójść z nami do szkoły - Amy przypomniała ojcu podczas śniadania.