czegoś nie potrzebuje.

- Ja też. Resztę dnia spędziła na domyślaniu się ukrytego znaczenia jego słów, aż w końcu nabawiła się silnego bólu głowy. Na szczęście tym razem Rose grała całkiem nieźle, tak że nawet kuzyn łaskawie zaszczycił ją komplementem. W rezultacie panie Delacroix całkiem zapomniały o lordzie Beltonie i całą uwagę skupiły na drogim Lucienie. Alexandra dowiedziała się, że jego ulubionym kolorem jest niebieski, ulubionym kompozytorem Mozart, a ulubionym deserem, o dziwo, lody czekoladowe. Nawet po tym, jak przeprosił i udał się na spoczynek, nadal musiała wysłuchiwać peanów na jego cześć. Można było odnieść wrażenie, że Rose i Fiona bardziej są zainteresowane Lucienem niż Robertem Ellisem. Niemożliwe. Przecież hrabia do tej pory wyłącznie im dokuczał. Wreszcie jej cierpliwość się wyczerpała. - Och, nie wiedziałam, że już tak późno! Chyba pójdę do łóżka. - Tak, wszystkie potrzebujemy snu dla urody - zgodziła się Fiona. Alexandra pożegnała się i poszła po smycz. Na szczęście Lucien, to znaczy lord Kilcairn, stał się bardziej ustępliwy w kwestii ogrodu, więc nie musiała iść aż do parku. - Słusznie przypuszczałem, że się tu zjawisz. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza. Siedział na kamiennej ławce pod oknem biblioteki i palił cygaro. - Ależ mnie pan wystraszył - szepnęła. W ciemności rozjarzył się pomarańczowy ognik i zaraz zgasł. http://www.otolaryngolodzy.pl/media/ - Dziękuję - szepnęła. - Nie mogę patrzeć na twoje cierpienie. - Już mi przeszło - zapewniła, wycierając ręcznikiem oczy. - Opowiedz mi wszystko, kochanie - poprosił. - Nie ma o czym mówić. - Możesz mi zaufać. Wiesz o tym, prawda? Skinęła głową i pocałowała go, zdając sobie sprawę, iż są sprawy, którymi nie potrafi się z nim podzielić. Jednak Bryce był jej potrzebny, więc się doń mocno przytuliła, a on pieszczotliwym ruchem pogładził ją po plecach. Nagle usłyszeli dźwięk syreny. Unieśli głowy, by zobaczyć mijającą ich dużą łódź pełną ludzi, którzy wołali do nich i machali rękami. - Boże, czuję się jak nastolatka, przyłapana przez dorosłych na gorącym uczynku - Klara schowała twarz na piersi mężczyzny. W tym momencie rozległ się płacz Karoliny. - Hałas ją przestraszył - powiedziała dziewczyna i wyśliznęła się z objęć Bryce'a, by zająć się dzieckiem. Wzięła małą w objęcia, założyła jej specjalną kamizelkę ratunkową i otarła łezki. Gdy Karolina uspokoiła się, Klara sięgnęła do lodówki i wyjęła dla niej kanapkę. Bryce z zachwytem obserwował całą scenę. Pomyślał, że ta dziewczyna nie przypomina żadnej ze znanych mu wcześniej kobiet. Ostatniej nocy przekonał się, iż stanowili jedność. Miał szczęście, że ją spotkał. Nie wiedział tylko, czy potrafi sprostać jej oczekiwaniom.

jadalni. W progu zatrzymała się jak wryta. Rose siedziała przy stole, przed nią leżał magazyn mody, talerz z jedzeniem był odsunięty na bok. Nad ramieniem kuzynki pochylał się lord Kilcairn i wskazywał na jakiś rysunek. - Dzień dobry, panno Gallant - powiedział, prostując się na jej widok. Gdy ich oczy się spotkały, ogarnęło ją nagłe pożądanie. Nie spodziewała się po sobie takiej reakcji. Niedługo wytrwała w postanowieniach. Sprawdź - Rozumiem. - Mądrze zrobiłaś, wysyłając taśmę filmową senatorowi, a mnie list. Jednak to, przykre, że nie ufałaś mi wystarczająco. - Chodziło o moje życie. Miałam powody, by nie ufać pojedynczemu człowiekowi - odrzekła, a jej wzrok powędrował ku Bryce'owi, który wyglądał tak, jakby miał zamiar chwycić ją za gardło. Pomyślała, że wszystko stracone. - Powinnaś przyjechać i poddać się przesłuchaniu... - Znam procedurę - rzuciła. - Stawię się, ale nie teraz. - To rozkaz, Caldwell. - Nie mogę go wykonać. Patterson mruknął coś po drugiej stronie linii. - To kiedy się pojawisz? - spytał w końcu. - Nie wiem. Muszę mieć trochę czasu - powiedziała i rozłączyła się. W pokoju zaległa cisza. Klara próbowała zapanować nad roztrzęsionymi nerwami. - Nie mogę uwierzyć, że kazałeś mnie sprawdzać - rzekła wreszcie.