rozpoznając przybysza. - Lola Guerrero - powiedział twardym i rozkazującym tonem. - Si - odparła kobieta ostrożnie. Diaz wyciągnął rękę i pchnął drzwi do środka. Lola wydała z siebie pisk protestu i cofnęła się o kilka kroków. Mężczyzna tylko zajrzał do wnętrza, pozostając na progu, gospodyni zawahała się. Diaz milczał. I czekał. Światło w domku było słabe, przyćmione, ale mimo to Milla zauważyła ciekawskie spojrzenia, które rzucała na nią Lola. an43 212 Może ośmieliła ją trochę obecność drugiej kobiety, bo w końcu mruknęła „Pasę" i wpuściła ich do środka. Wewnątrz domu panował zaduch. Pojedyncza naga żarówka świeciła się w małej lampce stojącej w rogu pomieszczenia. Stary wentylator, wiatrak bez drucianej osłony, warczał głośno, poruszając gęste powietrze. Lola wyglądała na jakieś sześćdziesiąt lat, była pulchna i miała zdrową cerę, co świadczyło o tym, że choć mieszka w slamsach, głodu na pewno nie cierpi. W dłoni Diaza pojawiły się banknoty; podał je kobiecie. http://www.otolaryngolodzy.pl nią dzieje. Chciała zatrzymywać przechodniów, pokazywać im chłopca i mówić z dumą „to mój syn"! Nie. Nie mogłaby nigdy tego zrobić, na pewno nie publicznie. I nie zrobi tego teraz. Najważniejszą sprawą na świecie było dla niej chronienie syna. Nie schrzani wszystkiego, strasząc go teraz, ujawniając mu prawdę w sposób najgorszy z możliwych. Poprzedni tydzień był jedną wielką huśtawką emocji. Wszystko działo się tak szybko, że Milla ledwie dawała sobie radę. Kiedy już an43 384 zdobyła informację, którą starał się zniszczyć Diaz, dotarcie po nitce do kłębka stało się kwestią czasu. Krótkiego czasu.

przyjeżdża jego była żona. Milla zamknęła za sobą drzwi wejściowe i ruszyła po ciemnoszarej wykładzinie ku recepcji gabinetu. Siedzące tam pielęgniarki - blondynka w średnim wieku i dziarska brunetka - obserwowały Millę z ciekawością. Jednak zanim doszła do ich stanowiska, otworzyły się drzwi po lewej i stanął w nich David. Wysoki, postawny, wyglądał jeszcze korzystniej niż dziesięć lat Sprawdź mogła znaleźć sobie miejsca: znowu trzy razy dzwoniła na komórkę Diaza, potem zmusiła się do zjedzenia kanapki. Tajemniczy człowiek z hiszpańskim akcentem nie podał jej żadnej godziny: wyprawa mogła zająć całą noc. - Milla? - głos Ripa pobrzmiewał wyraźnym niepokojem. - Co się stało? - Potrzebuję kogoś, żeby pojechał ze mną wieczorem do Juarez - odparła. - Moi Poszukiwacze są daleko albo chorują, a sama nie dam sobie rady. Pojechałbyś ze mną? Wiem, że to brzmi dziwacznie, ale jesteś jedynym przyjacielem, którego mogę o to prosić. - Jasne, nie ma sprawy Gdzie i kiedy? Powiedziała mu, na którym moście granicznym się spotkają i o której.