- Jakaś szansa, że to inny facet?

- W przyszłym tygodniu zaczynasz szkołę. Musimy zrobić zakupy. - Matka odłożyła sandwicza i wytarła usta serwetką. Zesztywniał. Wiedział, co to oznacza. Dzisiaj, jutro albo pojutrze matka przyprowadzi „przyjaciela”. Nagle znajdą się pieniądze na ubranie, na wizyty u lekarza, na książki. Nienawidził tego. - Niczego nie potrzebuję. - Nie? - Ugryzła kolejny kęs i popiła piwem. - A te pięć centymetrów, które urosłeś przez lato? Nie sądzisz, że stare spodnie będą za krótkie? - Nie przejmuj się. - Zmiął opakowanie po sandwiczu i wrzucił do pustej torby na zakupy. - Zaoszczędziłem trochę forsy z tego, co zarobiłem. Sam sobie kupię ubranie. - Musisz iść do dentysty. Pani Rosewood mówi, że twoje oceny... - Co ona wie? - przerwał ze złością, zerwał się na równe nogi i zmierzył matkę wściekłym spojrzeniem. - Czy ten stary babsztyl nie może zostawić nas w spokoju? Lucia też się podniosła, rozzłoszczona nie mniej niż syn. - O co ci chodzi, Victorze? - Szkoła to strata czasu. Nie rozumiem, dlaczego nie miałbym rzucić tego w diabły. - Bo nie możesz i kwita. Nie rzucisz szkoły, nie pozwolę, rozumiesz? Musisz się uczyć, skoro chcesz się wydostać z tego bagna. Jeśli rzucisz szkołę, to skończysz jak twój ojciec. Tego chcesz? Victor zacisnął pięści. - To bez sensu, mamo. Wiesz, że nie jestem taki jak on. - Więc dowiedź tego. Skończ szkołę. - Wyglądam na szesnaście lat. Mógłbym zacząć pracować. Potrzebujemy pieniędzy. - Nie potrzebujemy. To, co mamy, w zupełności wystarcza. - Jasne. Lucia poczerwieniała, słysząc sarkazm w głosie syna. - Chciałeś coś powiedzieć? Brakuje ci czegoś? http://www.ostomatologii.pl/media/ załatwić prywatną korespondencję. - Jeszcze raz przeczytał liścik i włożył go do koperty. - A ty się nie rozmyśliłeś, chłopcze? - W sprawie ślubu z Rose? - Nie, przepłynięcia kanału. - Bardzo zabawne. - Robert odsunął się od kominka i usiadł w fotelu. - Rose będzie uroczą wicehrabiną. Jestem szczęśliwy, że ją znalazłem. - Ale?... - Ale martwi mnie sposób, w jaki traktujesz swoją ciotkę. Będzie wściekła, a przecież zostanie moją teściową. - Nie martw się - uspokoił go Lucien ze śmiechem. - Fiona bardzo pragnie wnuków. Wychowa je tak, żeby mną gardziły. - Gorzej, jeśli mnie również znienawidzi. Nie zapominaj, że będzie mieszkała pod moim dachem.

zasypiała, siedząc, czasami nawet zdarzało się jej zdrzemnąć podczas mszy. Patrzył na nią ze ściśniętym gardłem. W ostatnich łatach bardzo się postarzała. Zdrowie jej nie dopisywało, straciła energię i chęć do życia. Czuł, że zżerają ją złe wspomnienia, żal i wstyd. I tęsknota za córką, za wnuczką. Wściekał się, widząc, jak zawzięcie wertuje kroniki towarzyskie we wszystkich gazetach. Ilekroć natrafiła na jakąś wzmiankę o Hope albo o Glorii, wycinała ją i wklejała do specjalnego zeszytu. Bywały dni, kiedy całymi godzinami potrafiła przeglądać te swoje wycinki, rozpamiętując, co utraciła i czego nigdy nie zaznała. Jeśli zdarzało się, że brał ją gdzieś na kolację, wpatrywała się w siedzące przy innych stolikach rodziny z taką żałością, że Santosowi kroiło się serce. To samo serce pełne było nienawiści do Hope. Za krzywdę, którą wyrządziła matce. Za jej okrucieństwo, za świętoszkowatość, za obłudę, z jaką ferowała wyroki nad innymi, za jej uprzedzenia. Równie mocno nienawidził Glorię za to, jak się z nim obeszła. Ona i jej matka nie były godne czyścić butów Lily, jego własnych zresztą też. Podszedł do łóżka, ostrożnie wyjął książkę z dłoni śpiącej. Gdy nachylił się, żeby poprawić poduszkę, otworzyła powieki. Sprawdź Z wahaniem przycupnęła na zimnym kamieniu. - Wolałabym nie obarczać pana swoimi troskami, jeśli pyta pan tylko z uprzejmości. - Sądzi pani, że jestem uprzejmy? Wprost niezwykłe. Biło od niego ciepło, więc przysunęła się bliżej. - Zachował się pan po rycersku, przepędzając mojego kuzyna. - Właśnie. Dlaczego sama pani tego nie zrobiła? Z własnego doświadczenia wiem, że ma pani ostry język, a Virgil Retting jest bardzo łatwym celem. Alexandra wstała i zaczęła spacerować po ścieżce w tę i z powrotem. - To moje kłopoty. Do tej pory radziłam sobie z nimi sama i nadal będę. - Nie mówiłem, że zamierzam panią z nich wybawić. Po prostu chcę usłyszeć, na czym polegają. Wiedziała, że hrabia nie zrezygnuje. Stanęła przed nim. - Pan pierwszy.