- Niezbyt ciekawa przechadzka - podsumował.

Lecz ona postanowiła nic nie mówić. Układała w kostkę ubranka Eriki. - Myślisz, Ŝe mała nieprędko się obudzi? - zapytał. - Trudno powiedzieć - rzekła. - Śpi juŜ pół godziny. Dlaczego pytasz? - Pomyślałem sobie, Ŝe moŜe ty i Erika pojedziecie ze mną do Nity Windcroft. Alli mruknęła coś pod nosem. - Jedźcie, ja zostanę z Eriką - powiedziała pani Sanders. Alli spojrzała na nią pytająco. Mark teŜ widocznie był zdziwiony, bo rzekł: - PrzecieŜ nie lubisz zajmować się dziećmi. Pani Sanders zajrzała do garnka i oświadczyła: - Nie lubię. Ale Erika śpi, a jak się obudzi, to w drodze wyjątku zabawię małą. - Tylko Ŝe... na pewno byś chciał... Ŝeby Erika teŜ pojechała. Taka wycieczka... - wyjąkała Alli, bo nie wiedziała, czy jest gotowa być sam na sam z Markiem. Z drugiej strony mogliby wtedy porozmawiać, choć jej wcale do tej rozmowy nie było pilno. Pani Sanders, stojąc przy zlewie, obrzuciła ich oboje spojrzeniem i rzekła: - Erika nie moŜe jechać, bo śpi i nie naleŜy jej budzić. Jest nieznośna, jak przeszkadza się jej w wypoczynku. - Popatrzyła na Marka. - Nawiasem mówiąc, Mark chciałby chyba z kimś porozmawiać. http://www.ostomatologii.pl Dlaczego tak na nią patrzy? Czyżby wspominał minioną noc? Może uważa, że specjalnie się potknęła, by znaleźć się w jego ramionach? Czy myśli, że zatrudniając ją, popełnił błąd? Miała nadzieję, że nie. Desperacko potrzebowała pieniędzy, a tym samym tej pracy. - Dzień dobry - przywitała się. - Właśnie miałam zabrać Mikeya na górę, by się trochę zdrzemnął po obiedzie. - Ja to zrobię. - Scott przeszedł przez pokój, by wziąć syna, Willow spuściła wzrok, ale gdy ich dłonie zetknęły się na R S chwilę, poczuła, jak przeszywa ją silny dreszcz. Zerknęła na Scotta ukradkiem. Zmarszczył brwi i cofnął się o krok.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Uczucie niepewności ustąpiło miejsca poczuciu paniki. Musi w jakiś sposób przekonać Scotta, że nic się nie wydarzyło. Tylko jak? - Panno Tyler? - ponaglił. Zacisnęła dłonie i starała się wyglądać na opanowaną, choć Sprawdź Na dole wrzało już od plotek, że Baverstockowie zostali odprawieni. Zadzierająca nos Eliza nie zdradziła się ani słowem, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że goście nie pakują się tak nagle bez żadnego powodu. Baba z wozu, koniom lżej, pomyślała Molly. Przyszło jej nagle do głowy, że powinna powiadomić o tym pannę Stoneham; to, że panna Baverstock uwzięła się na nią, było wśród służby tajemnicą poliszynela. - O ile wiem, panienko, panna Baverstock opuści Candover jeszcze dzisiaj - powiedziała Molly. Clemency obracała w palcach przyniesiony Ust, lecz na słowa dziewczyny podniosła głowę. - Doprawdy? - zapytała zaskoczona. - Na dole nie mówi się o niczym innym. Eliza domagała się przyniesienia kufra panny Baverstock, ich powóz zaś ma zajechać o jedenastej. - Nie powiem, żebym czuła szczególny smutek - odparła Clemency. Wymieniły spojrzenia. - Wiem, że nie powtórzysz nikomu moich słów. - Cała służba jest za panienką - powiedziała Molly serdecznie. Dygnęła i wyszła, wesoło podśpiewując coś pod nosem. Molly uwielbiała, gdy coś się działo, a przez ostatnie dwa tygodnie nie było tu ani chwili nudy. Clemency usiadła na skraju łóżka i drżącymi palcami otworzyła list. Był dosyć zwięzły. Droga panno Stoneham! Ufam, że przyszła pani do siebie po wydarzeniach zeszłej nocy. Rankiem panna Baverstock dołączy do swojego brata. Ciotce opowiem, jak pani, zachowując się bardzo odpowie¬dzialnie, przyniosła mi wiadomość pochodzącą rzekomo od Arabelli, w następstwie czego udałem się na jarmark i roz¬prawiłem z panem Baverstockiem. Nie ma zatem potrzeby. Żeby pani czy Arabella były w to w ogóle zamieszane. Będę wdzięczny, jeśli pokaże pani ten list mojej siostrze, żeby zrozumiała swoją w tym rolę. Z wyrazami szacunku, Storrington