– Wyczyściła? – powtórzył Luke.

ogłoszenia pocztą elektroniczną do innych więzień. Mam już wielu fanów! Quincy zamknął teczkę z aktami i usiadł z ponurą miną. Oczy wszystkich wciąż skierowane były na niego, ale on nie miał już nic do dodania. To było jego życie. Ktoś się w nie wdarł. Telefon za telefonem, wiadomość po wiadomości. Obietnice powolnej śmierci w męczarniach. Nie pamiętał już kiedy ostatnio spał. Na szczęście w biurze potraktowano sprawę poważnie. W gabinecie Everetta zebrała się niewielka grupa ludzi. Młodszy z nich, z szopą piaskowych włosów, agent specjalny Randy Jackson, reprezentował Wydział Służb Technicznych i był szefem grupy zajmującej się podsłuchem. Z Narodowego Centrum Analizy Brutalnych Przestępstw przybyła agentka specjalna Glen- 66 da Rodman, starsza kobieta ze skłonnością do poważnych, szarych garniturów, oraz agent specjalny Albert Montgomery, którego nabiegłe krwią oczy i twarz przypominająca pysk psa gończego sprawiały, że Quincy już czuł się nieswojo. Montgomery albo przyleciał nocnym rejsem, albo dużo pił. Może jedno i drugie. Ale Quincy też nie wyglądał lepiej i chyba nie miał prawa osądzać innych. - Kto ma dostęp do twojego prywatnego numeru telefonu? - spytał Everett, a agentka Rodman wyprostowała się i przygotowała długopis i papier. http://www.orlikbratian.pl/media/ Wzięła notatnik i wcisnęła guzik. 108 Pierwszej wiadomości nie było. Ktoś zadzwonił dziesięć po siódmej i odłożył słuchawkę. Spóźnił się tylko trochę, bo Bethie wyszła na spotkanie z Tristanem dosłownie chwilę wcześniej. Potem znów ktoś odłożył słuchawkę. I jeszcze raz. W końcu odezwał się głos Pierce'a: Musimy pogadać - powiedział rzeczowo jej były mąż. - Na temat Mandy. Bethie zmarszczyła brwi. Ogarnął ją niepokój i ciarki przebiegły po plecach. Znów ktoś odłożył słuchawkę. Jeszcze raz. I jeszcze raz. Poczuła niepokojący skurcz w brzuchu. Nie wiadomo dlaczego zaczęła szykować się na cios, jakby miało zdarzyć się coś złego. Znowu odezwał się głos Pierce'a: Elizabeth, cały dzień próbuję się dodzwonić. Szczerze mówiąc, martwię się o ciebie. Odezwij się bez względu

- Zamknij się! - kolejny raz spojrzał na zegar. - Trucizna? A może coś bardziej osobistego? Albert, jesteś dla niego ciężarem. Wielkim tłustym ciężarem, który dzięki Glendzie nigdzie nie może się schować. - Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! - A może zapomniałeś sprawę Sancheza? Psychopaci mogą mieć wspólników, Sprawdź Quincy chwycił słuchawkę. Już chciała z nim walczyć, ale spostrzegła jego lodowate spojrzenie. Przyłożył słuchawkę do ucha. - Halo - powiedział spokojnie. - Kto mówi? - Jak to? Oczywiście, Pierce Quincy. Chcesz zobaczyć moje prawo jazdy? A może próbkę mojego pisma? - Zaburzenia urojeniowe, mania wielkości - odparł Quincy. Mężczyzna zaśmiał się. - Jakby bycie Pierce'em Quincym było czymś szczególnie wielkim! Twoja córka nie żyje, twoja żona nie żyje, a twojego ojca nigdzie nie można znaleźć. Jakoś nie wydajesz się wielki. - Ja nie mam żony - rzucił Quincy. - Więc była żona - łaskawie przyznał rozmówca. - Umniejszasz jej znaczenie, chociaż już odeszła. Jesteś zimny drań.