rozpaczy. Otom ja, Panie Boże, zakonnica Pelagia, w świecie Polina Lisicyna. Ginę!

– Nie mam pojęcia. Ilekroć przyjdę – nigdy go nie ma. Chyba już kilka dni go nie widziałem. Nasz Sergiusz Nikołajewicz to osobowość samodzielna. Pewnie odkrył jeszcze jakąś emanację i zajmuje się „eksperymentami polowymi”. Takiego terminu używa. Władyka pozostał na progu. Patrzył na potylicę swego duchowego dziecka, raz po raz mrugając. – Panie Matwieju! – zawołała Polina Andriejewna. – Może głośniej – poradził Donat Sawwicz. – On teraz reaguje tylko na silne bodźce. Pani Lisicyna krzyknęła na cały głos: – Panie Matwieju! Proszę spojrzeć, kogo panu przywiozłam! Polina Andriejewna trochę liczyła na to, że widok ulubionego nauczyciela wstrząśnie chorym, pobudzi go do życia. Na okrzyk podprokurator obejrzał się, poszukał źródła dźwięku. Znalazł. Ale popatrzył tylko na kobietę. Jej towarzyszy nie zaszczycił spojrzeniem. – Tak? – zapytał powoli. – Czym mogę pani służyć? – Przedtem on o waszą przewielebność stale pytał! – Zrozpaczona Polina zaszeptała do Mitrofaniusza. – A teraz nawet nie spojrzy... Gdzież to pan Lampe? – zapytała ostrożnie, podchodząc do siedzącego. – Pod ziemią – odpowiedział pytany bezbarwnym, obojętnym głosem. – Widzi pani? – Korowin wzruszył ramionami. – Reakcja tylko na intonację i gramatykę pytania, z majaczeniowym odzewem. Nowy etap w rozwoju choroby umysłowej. http://www.optykchorzow.pl/media/ Szkolny psycholog zadrżał. Rozglądał się gorączkowo. Znikąd pomocy. Był tylko on i dwoje funkcjonariuszy organów ścigania. Quincy przedarł się wreszcie do ciemnych zakamarków jego sumienia. Richard Mann podniósł wzrok. Wyglądał na zawstydzonego. – Nie powiedział mi tyle, żebym mógł interweniować – wybąkał. – Przysięgam, gdybym wiedział, co się stanie... – Wyduś to z siebie – rozkazała Rainie. – Zapytałem raz Danny’ego, czy naprawdę wie, kto to jest ten No Lava. Podzieliłem się z nim moimi obawami co do przyjaźni z nieznajomym, który jest tylko adresem emailowym. A jeśli to jakiś sześciolatek albo sprośny staruch... chociaż nie wyraziłem się tak dosadnie. – A co Danny na to? – Powiedział: ona jest w porządku. A kiedy próbowałem mu wyjaśnić, że w tym właśnie rzecz, że w Internecie można się podać za kogokolwiek, zrobił taką dziwną minę. Zaintrygował mnie. Wtedy myślałem, że to tylko poza. Ale po wtorku zacząłem się

coś tego. – Kleopa pokręcił palcem przy skroni. – Kuku, kukuryku. Sądząc po ściągniętych w skupieniu brwiach, Pelagiusz był innego zdania, ale nie spierał się, powiedział tylko: – Jutro znowu popłyniemy, dobrze? – A pływaj sobie, póki tacie rubelki się nie skończą. Potem był dzień „żółty” – zielony krwiak zrobił się raczej żółty. Sprawdź – Usłyszałem strzały. Potem włączono syrenę i wszyscy rzucili się do ucieczki. Siedziałem u siebie w gabinecie, kiedy rozpętało się to piekło. – Wie pan, kto strzelał? – Nie, ale słyszałem, że jakiś mężczyzna uciekł wyjściem od zachodniej strony. Nie wiem. – A co z uczniami? Wszyscy są na zewnątrz? – Zastosowaliśmy podstawową procedurę ewakuacyjną wyrecytował automatycznie Richard Mann. Po czym zniżył głos, żeby usłyszała go tylko Rainie: – Dwie nauczycielki mówiły, że ktoś leżał na korytarzu. Ale musiały zająć się swoimi klasami i nie mogły się zatrzymać... Poza tym bały się, że dzieci coś zauważą. Sam widziałem tutaj kilkoro rannych uczniów. Chciałem wezwać pogotowie, ale sanitariusze są już w budynku. – Przeszedł pan jakieś szkolenie medyczne? – Mam pojęcie o reanimacji, jeszcze z YMCA, – Dobrze. A teraz niech pan słucha: