- Zgadza się - powiedział sędzia; stał przed zimnym kominkiem, opierając się na lasce. - Katrina jest moją córką.

zobaczy, czy ja pamieta. Skontaktuje sie te¿ z kims z rodziny Pam Delacroix i dowie sie czegos wiecej na temat tej kobiety, której nie pa mieta, i tajemniczej podró¿y, o której nikt nic nie 217 wiedział. Mo¿e zdoła przekonac tych ludzi, jak bardzo wstrzasneła nia smierc przyjaciółki. No i jest jeszcze rodzina Charlesa Biggsa. Bedzie musiała porozmawiac tak¿e z nimi. Tak, to postanowione. Ju¿ jutro wezmie byka za rogi i znowu zacznie samodzielnie stanowic o swoim ¿yciu - sprawdzi sama, do czego jest zdolna Marla Cahill. A Nick? Chcesz dowiedziec sie wiecej o swoim zwiazku z Nickiem? - Na pewno - stwierdziła, poprawiajac poduszke. Nie zazna spokoju, dopóki nie pozna prawdy. Siegajac do wyłacznika lampy, Marla jeszcze raz rozejrzała sie po pokoju. Du¿y, elegancki, ale ciagle jeszcze obcy, nie pasował do niej. Czuła sie w nim jak nastolatka wkładajaca piekna, droga suknie o dwa numery za du¿a i nale¿aca do kogos innego... Obraz, który nagle stanał jej przed oczami, był wyrazny. Jasny. Realny. To nie było tylko zgrabne porównanie. Ona naprawde http://www.ogrzewaniepodlogowe.biz.pl/media/ poczuł zapach jej perfum i nagle zakreciło mu sie w głowie. Zamkneła za soba drzwi, po czym zawiazała pasek szlafroka wokół talii. Zeszli po schodach do ciemnego i pustego teraz salonu. Po szybach starych okien spływały krople deszczu. Nick wyjał pudełko zapałek, zapalił ogien w kominku i nalał sobie drinka. Marla była troche nerwowa. Stała przy kominku, bawiac sie paskiem szlafroka. Pokój, oswietlony tylko migoczacymi płomieniami, nagle dziwnie sie skurczył. - Na pewno nic nie chcesz? - spytał, wrzucajac kilka kostek lodu do niskiej szklanki. Marla zawahała sie. - Mo¿e... brandy. Mała- powiedziała, nie patrzac mu w

Shelby Cole powiedziała sobie, że już nigdy nie pozwoli, aby jakiś mężczyzna - czy to będzie jej ojciec, czy ten padalec McCallum - ją skrzywdził albo nią manipulował. Wolałaby umrzeć, niż znowu do tego dopuścić. Rozdział 15 Jak burzowe chmury zbierające się nad wzgórzami na wschodzie w umyśle Nevady narastało przekonanie, że coś jest nie w porządku. Ta świadomość budziła w nim niepokój, usztywniała jego barki i kręgosłup. Pojechał do domu starego Adamsa, który od niedawna należał do jego posiadłości. Powtarzał sobie, że nie można być Sprawdź prowadziłam samochód, jak sie smiałam i rozmawiałam... potem wyjechałam zza zakretu i zobaczyłam cie¿arówke jadaca z przeciwnej strony, ale nie tylko. Na drodze było jeszcze cos. Ktos. Jakis me¿czyzna, tak mi sie wydaje. I nagle ten człowiek zaczał swiecic, jasno jak słonce. - Przebiegł ja dreszcz. - Cie¿arówka skreciła, a ja uderzyłam w barierke, a potem... a potem... - Zamkneła oczy, przera¿ona wspomnieniem tamtej chwili. - Jezu, Marla, nie musisz byc taka cholernie silna. To naturalne, ¿e reagujesz w ten sposób. - Znowu przyciagnał ja do siebie. Czuła jego oddech na swoich włosach. - Nie moge... to straszne... - Wyrzuc to z siebie.