Jeśli nie zdoła jej uszczęśliwić? A cóż to za dziwna obietnica?

- Tak, byłem w krainie Poszukiwaczy Szczęścia i liczyłem, że znajdę tam fortunę, z którą będę potem mógł żyć tak, jak tylko zapragnę... Nawet początkowo łatwo się dorobiłem, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to jest ostrzeżenie... - Ostrzeżenie?! - spytał zdziwiony Mały Książę. - Tak, ostrzeżenie. Żebym żył mądrzej. Zacząłem sobie wyobrażać, że już jestem kimś. A jak komuś wydaje się, że już teraz jest kimś, to nikim nie zostanie w przyszłości. Zamiast więc mądrzej kierować swoim życiem, ja tylko używałem życia... Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że - tak, jak wielu innych - wszedłem w ten sposób na drogę rozpaczy... Myślałem, że mam przyjaciół, lecz kiedy fortuna zaczęła się ode mnie odwracać - przyjaciół ubywało. - I tak zostałeś pijakiem... - stwierdził smutno Mały Książę. - Tak, samotnym pijakiem - powtórzył Pijak za Małym Księciem. Milczeli przez długą chwilę. - Czy wszyscy Poszukiwacze Szczęścia?... - zaczął pytanie Mały Książę, ale Pijak domyślił się, o co Mały Książę chce go zapytać. - Nie, nie wszyscy Poszukiwacze Szczęścia stają się pijakami. Mądrzy Poszukiwacze znajdowali szczęście, choć nie zawsze tam, gdzie szukali i mimo że byli wyśmiewani przez takich głupców jak ja. - Opowiedz mi o tych mądrych Poszukiwaczach Szczęścia - poprosił Mały Książę. - Mądrymi Poszukiwaczami Szczęścia byli ci, którzy zrozumieli ostrzeżenie i nie roztrwonili tego, co najpierw zdobyli. Mądrzy też byli dlatego, że nie byli chciwi, zachłanni i nie myśleli tylko o sobie. Oni naprawdę zaczęli żyć szczęśliwiej, bo już zrozumieli, że utożsamienie szczęścia ze spełnieniem wszelkich zachcianek to okrutna pomyłka. A tak myślą ludzie bez wyobraźni. I wtedy stają się tacy jak ja - źli, obłudni, ponurzy i oszukujący siebie http://www.oczyszczanie-organizmu.net.pl/media/ Dziwne. Przez tyle lat nie płakała, a odkąd spotkała Marka, co chwilę ulegała wzruszeniu. Jak to możliwe? Przecież nic o nim nie wiedziała - tyle tylko, że został księ¬ciem regentem w jakimś małym, lecz uroczym europejskim księstwie, a jego przyjaciółka Ingrid nie przepada za dzieć¬mi. On sam chyba też nie, ale... Ale jego maleńki krewny chyba niespodziewanie odnalazł drogę do serca Jego Wysokości. Tammy oniemiała z wrażenia, gdy wioząca ich limuzyna zatrzymała się przed ogromnymi marmurowymi schodami. Poniżej schodów znajdowało się krystalicznie czyste jezioro, a powyżej... Powyżej wznosił się nieprawdopodobnie pięk¬ny zamek z białego kamienia, ozdobiony niezliczoną ilością wież, wieżyczek i balkonów. Otaczały go majestatyczne gó¬ry. Na ich skalistych graniach lśnił śnieg, a poniżej ciągnęły się przepiękne lasy. I to miał być jej nowy dom? - Co o tym myślisz? - zagadnął Mark. Odwróciła się i spostrzegła, że obserwował jej zachwyt z wyraźną przyjemnością. - Co myślę? Strasznie to wszystko przesadzone. - Naprawdę? - zdziwił się uprzejmie, nie przestając się uśmiechać. - Tak. Ostentacyjne, niegustowne... - Nie mogła dłużej udawać. - Och, Mark, nie spodziewałam się! W życiu nie widziałam czegoś równie pięknego! - Ja też - powiedział, poważniejąc nagle. Nie patrzył przy tym na otoczenie, tylko na nią, więc Tammy nie była do końca pewna, co właściwie miał na myśli. On również nie był pewien. - Dzień dobry, Dominiku - skinieniem gło¬wy powitał starszego mężczyznę w liberii, który z ukłonem otworzył im drzwi limuzyny. Weszli do zamku. W olbrzymim holu czekała na nich służba, około dwudziestu osób. Mark przedstawiał ich kolejno, a oni kolejno składali Tammy ceremonialne ukłony. Nagle Tammy zawstydziła się swoich znoszonych rzeczy. Czy wypada przybywać w gości w takim ubraniu? Może Mark rzeczywiście miał rację i trzeba było kupić jakąś su-kienkę? Albo nawet i dwie...

- A jeśli on też chciałby wrócić do ciebie, lecz się wstydzi lub boi się, ze go wyrzucisz lub nie potrzebujesz? - dociekał Mały Książę. - Nie mogę mu pomóc, nawet nie wiem, gdzie on się podziewa. Poza tym jeśli naprawdę zechce wrócić, wie gdzie mnie znaleźć... - stwierdził Badacz Łańcuchów. Później Badacz Łańcuchów oprowadził jeszcze Małego Księcia po swojej planecie i wyjaśnił dokładnie, na czym polega jego praca. Mały Książę patrzył na to, co pokazywał mu Badacz Łańcuchów, lecz myślami był już gdzie Sprawdź mu się przypatrując. Widząc, że gość jest lękliwy i nieufny, Mały Książę cofnął się i usiadł obok Róży. Gołąb Podróżnik znowu przysiadł na krawędzi Odpoczywającego i zaczął uważnie przyglądać się swemu odbiciu w tafli wody. Następnie lekko dziobnął w wodne lustro, a kiedy woda się wygładziła, ponownie uważnie przyglądał się swojemu odbiciu. Widząc siebie wciąż takim samym, uspokoił się i zaczął pić. Mały Książę siedział bez ruchu, aby nie spłoszyć ptaka. - Czy jesteś prawdziwy? - spytał Gołąb Podróżnik. - Przecież mnie widzisz - odparł Mały Książę. - To jeszcze o niczym nie świadczy - stwierdził chłodno Gołąb Podróżnik. - Jak to? Przecież tu siedzę, rozmawiam z tobą, nalałem ci wody... - To prawda, ale to wcale nie dowodzi, że jesteś prawdziwym i takim, jakim cię widzę. Ty przecież też możesz być Maską... - Maską!? Szczere zdziwienie Małego Księcia uspokoiło Gołębia Podróżnika. Opowiedział więc Małemu księciu o swej