- Dobrze wiedzieć, że są na świecie więksi dranie niż ja. To pocieszające - stwierdził hrabia i znowu pogłaskał ją po ręce. - I co było dalej? - Panna Grenville dała mi uczniów, tak że zarabiałam na siebie do czasu ukończenia nauki. Później pracowałam jako guwernantka albo dama do towarzystwa. A teraz jestem tutaj i rozmawiam z earlem Kilcairn Abbey w jego pięknym ogrodzie różanym. - A co z Welkinsami? Odsunęła się od niego i wstała. - To całkiem inna historia, która nie ma nic wspólnego z moimi uczuciami dla krewniaków. - Nikt nie usłyszy tej opowieści. Nigdy. - Więc nic mi pani nie powie? - Nie. Podniósł się z ławki. - Owszem. Kiedyś pani mi zaufa. - Nigdy panu nie zaufam. Sam pan powiedział, że gdyby nie testament ojca, nigdy nie wziąłby pan ciotki Fiony i Rose pod opiekę, co moim zdaniem upodabnia pana do mojego wuja. Zmrużył oczy. - Pani również nie jest święta, panno Gallant. Proszę nie dokonywać porównań i nie przenosić na mnie nienawiści do swojej rodziny. Okoliczności są zupełnie inne. - Odwrócił się i ruszył w stronę domu. - Dobranoc. http://www.oczyszczalnie-sciekow.org.pl - Skądże. Mam straszne zaległości. Dlatego zwróciłem się do agencji przysyłającej opiekunki. Klara wsunęła ręce do kieszeni, by zapanować nad chęcią dotknięcia jego piersi. - No i dostałeś mnie - powiedziała. - Karolina chyba cię polubiła. - To wspaniałe dziecko - przyznała Klara, czując, iż ogarnia ją fala gorąca. Bryce miał podobne wrażenie. Ciągnęło go do niej zupełnie tak samo jak w Hongkongu. Była tak blisko, a jednak nie powinien jej dotykać. Nim wyciągnął ręce, odwróciła się i wyszła z pokoju. Oparł się o drzwi i patrzył za nią. Po chwili ruszył do swojego gabinetu i spędził tam resztę dnia. Zajęty pracą, nie słyszał żadnych dźwięków, które dobiegałyby z innych części domu. Gdy spojrzał na zegarek, zorientował się, że upłynęło dużo czasu, odkąd nie widział Karoliny ani jej opiekunki. Jak mógł być tak nieostrożny? Nie znał tej kobiety, a powierzył jej dziecko na tyle godzin. Przerażony wybiegł z gabinetu i rozejrzał się po korytarzu. Przez głowę przebiegały mu różne myśli. - Klaro! - zawołał. - Tu jestem - odpowiedziała. - Gdzie? - W kuchni. Biegiem dopadł kuchennych drzwi i zamarł. Karolina siedziała na swoim krzesełku, wpychając płatki do buzi. Klara stała przy kuchni i wyglądała niezwykle ponętnie. Przebrała się w bawełnianą bluzeczkę i króciutkie szorty. Poruszała się z gracją, sprawdzając coś w piecyku i nastawiając zegar kuchenki mikrofalowej. Od czasu do czasu spoglądała na dziecko. Zachowywała się tak, jakby nie było go w pobliżu. Bryce zastanowił się, od jak dawna nie miał kobiety. Upłynął niemal rok, odkąd ożenił się z Dianą. Podczas ślubu ona była w drugim miesiącu ciąży, a kiedy okazało się, że to trudna ciąża, przestali ze sobą sypiać. Potem w ogóle nie interesował się kobietami. Tak było do tej pory. Ale i Klary nie powinien brać pod uwagę. To zły pomysł. Pokręcił głową i zbliżył się do córeczki,
powiem. - I tak nikt by mu nie uwierzył. - Kiedy ma dojść do wzruszającego pojednania? - W środę wydaję przyjęcie. - Teraz czekała go najtrudniejsza chwila. - Zjawi się pan? Diuk westchnął ciężko. - Nie jestem pewny, czy chcę w panu wroga, Kilcairn. Przyjdę. - Bez Virgila. Sprawdź Mężczyzna skinął głową. - Tędy, proszę. Rezydencja była ogromna, może nawet większa niż Balfour House. Kamerdyner zaprowadził ją do salonu i zamknął za sobą drzwi. Na jednej ze ścian wisiały podobizny diuka, dwóch synów, nieżyjącej żony i paru dalszych krewnych. - Czego chcesz? Alexandra nie oderwała wzroku od obrazów. - Dlaczego nie ma tu portretu mojej matki? - zapytała. - Bo opuściła rodzinę. Myślałem, że uciekłaś do Hampshire. - Ty wypędziłeś ją z rodziny. - I dlatego zachowujesz się wobec mnie w taki sposób? Twoja matka nauczyła cię mnie nienawidzić? Odwróciła się powoli.