A gdyby zasnął, wymknęłaby się z jego pokoju. Z niektórymi nawykami trudno zerwać.

purpurowobłękitne, tylko po prostu błękitne. Tak też nazwała cały ten dzień. „Błękitnego” dnia po południu przebrała się w pawilonie w strój nowicjusza (który wraz z innymi rzeczami szczęśliwie przeleżał na podłodze od przedwczorajszego dnia), co chwila mimo woli oglądając się na posępne sylwety automatów. Stąd chudziutki, niewysoki mniszek udał się na Mierzeję Postną, żeby czekać na przewodnika. Brat Kleopa pojawił się punktualnie, równo o trzeciej, i zobaczywszy Pelagiusza, bardzo się ucieszył – nie tyle na widok samego nowicjusza, ile ze spodziewanego bakszyszu. Spytał rzeczowo: – No co, popłyniesz dzisiaj czy jak? Ręka ciągle boli. – I mrugnął. Dostał rubelka, opowiedział, jak wczoraj rano odwoził starca Hilariusza na Rubieżną, jak dwóch pustelników powitało nowego pobratymca: jeden bez słowa go pocałował, to znaczy właściwie tknął kapturem w kaptur, a schiigumen głośno oznajmił: „Twoje są niebiosa, Teognosta”. – Dlaczego Teognosta? – zdziwił się Pelagiusz. – Przecież święty starzec nazywa się Hilariusz. – Sam żem zrazu nie wyrozumiał. Myślałem sobie, Izrael całkiem już sił się wyzbył, imiona mu się mylą. To jego współpustelników tak nazywali, Teognost i Dawid. Ale kiedym ojcu ekonomowi słowa igumena pustelni przekazał, z tym, co żem sobie pomyślał, ten mnie za brak szacunku zrugał i sens wyłożył. Pierwsze trzy słowa – „Twoje są niebiosa” – regulaminowe są, z Etanowego psalmu, zapowiadają królestwo niebieskie. Tak przełożony http://www.oczyszczalnie-sciekow.net.pl dziecko. Sanders przewrócił oczami. – Jakby wiek miał tu coś do rzeczy. Grozi nam zalew młodocianych psychopatów. Nie mam racji, Quincy? Zapracowani rodzice hodują potwory, pozbawione uczuć i sumienia. Ci milusińscy najpierw niszczą i zabijają na ekranie komputera, a potem robią to samo na ulicy. Mordują ciężarne kobiety i wracają do domu obejrzeć „Królika Bugsa”. „New York Times” drukował o tym kiedyś artykuły. – Nie wierzyłbym we wszystko, co piszą gazety – powiedział Quincy. – Dlaczego? Czytałem to na początku lat dziewięćdziesiątych, a ile mieliśmy od tamtej pory strzelanin w szkołach? – Na pewno kilka – zgodził się posłusznie Quincy – ale za to rok 1998 należał do najspokojniejszych. Sanders rzucił Quincy’emu pełne powątpiewania spojrzenie. Agent FBI nie przejął się

– Tydzień, najwyżej dwa i... – Doktor wymownie pokiwał głową. – Oczywiście, jeśli nie zdarzy się cud. – Jaki cud? – Jeśli nie znajdę sposobu, żeby zatrzymać proces chorobowy i obrócić go wstecz. No dobrze, chodźmy. Nic pan z niego nie wyciągnie, tak samo jak pański poprzednik. Wróciwszy do gabinetu Korowina, zaczęli rozmawiać już nie o nieszczęsnym Aleksym Sprawdź Pan Matwiej odskoczył przerażony, a Lew Nikołajewicz, którego prawy policzek drgał poruszany drobnym tikiem, wyszczerzył zadziwiająco białe zęby i trzykrotnie tryumfalnie wrzasnął: – Idiota! Idiota! Idiota! Dopiero teraz, ostatnią iskierką szybko gasnącej świadomości, Berdyczowski pojął, że rzeczywiście stracił rozum, i to nawet nie w chatce, ale wcześniej, dużo wcześniej. Jawa i rzeczywistość przemieszały się w jego chorej głowie tak, że teraz już nie mógł się zorientować, które z wydarzeń tego potwornego dnia zaszło w rzeczywistości, które zaś było majaczeniem obłąkanego umysłu. Oszalały urzędnik wciągnął głowę w ramiona i powłócząc nogą, pobiegł, gdzie oczy poniosą, po zalanej księżycową poświatą drodze, powtarzając wciąż: – Wierzę, Boże mój, wierzę! Część druga