- Kto panu zapłacił?

Dziewczynka stała przy łó¿ku, zatroskana, zagryzajac dolna warge. - Mamo, ale ty wyzdrowiejesz, prawda? - Tak - powiedziała Marla, z wysiłkiem obracajac jakby spuchnietym jezykiem. - Wszystko... bedzie... dobrze... - Zamkneła oczy, czujac ju¿ przez sen, ¿e zaczyna slinic sie na poduszke. Spała kilka godzin... a mo¿e minut... a mo¿e cały dzien... zanim znowu usłyszała przy swoim łó¿ku jakis głos. Tym razem Nicka. - To nie jest normalne. Marla z trudem podniosła powieki i zobaczyła jego powa¿na twarz. Patrzył na nia z troska, zaciskajac usta i marszczac brwi. - Zabieram ja do lekarza. W pokoju był ktos jeszcze. Ten cholerny pielegniarz nagle wyszedł z cienia i znalazł sie w zasiegu jej wzroku. - Pan Cahill pozostawił mi wyrazne zalecenie, by jej nie przeszkadzac w odpoczynku - oznajmił Tom. Nick spojrzał na niego wyzywajaco. - To pech. - Wsadził pantofle Marli do kieszeni kurtki. http://www.nowapsychologiabiznesu.pl/media/ - Co? To mo¿liwe? - Mo¿liwe, skoro tak sie stało. - Nie wierze. - Cissy zaczeła szybko mrugac powiekami. - Chyba jak sie ktos zbudził, to sie zbudził i ju¿, no nie? Alex dopił drinka i dotknał jej ramienia. - Doktor Robertson mówi, ¿e wkrótce mama zbudzi sie na dobre. - Powtarza to cały czas od wypadku. - Cissy patrzyła badawczo na twarze dorosłych, jakby podejrzewała ich, ¿e kłamia. - To idiotyczne! -Opadła na bladozielona sofe. - Chce, ¿eby mama w koncu sie obudziła i ¿eby wszystko było, jak przedtem. - To niemo¿liwe, kochanie - rzekł Alex z czułoscia, o

chciała, ¿eby sie ju¿ skonczyło. Ale potrzebuje czasu, wiec prosze, oka¿cie mi jeszcze troche cierpliwosci, dobrze? - Przepraszam, moge wyjsc? - spytała Cissy z oczami pełnymi łez i nie czekajac na odpowiedz, odsuneła swoje krzesło od stołu tak gwałtownie, ¿e jego nó¿ki głosno zazgrzytały po podłodze. Zerwała sie i zrzucajac z kolan Sprawdź przesuwajac palcami po framudze, ale Nick prawie widział trybiki szybko pracujace w jej nastoletniej głowie. Katem oka obserwowała matke. Tak, w tej małej główce na pewno działy sie ciekawe rzeczy. - Nie martw sie, wszystko sie uło¿y. Wrócisz do domu, do dziecka... do nas wszystkich. Sama zobaczysz. - Eugenia wzieła puderniczke z rak syna i wrzuciła ja do torebki. Nick miał ju¿ tego dosc. Chciał jak najszybciej wyrwac sie ze szpitala. Tego dnia spedził ju¿ z rodzina wiecej czasu, ni¿ był w stanie zniesc. 75 - Widziałam cie tu wczesniej. - Marla znowu na niego