bardziej. Zresztą nie mam pojęcia o małych

– W ostatnim liście nic nie pisałaś o tym, że jesteś w ciąży. – Bo nie byłam. – Zamilkła na chwilę. – Adoptowaliśmy Emmę. Te słowa prosiły się o dalsze wyjaśnienia. Co się stało? Dlaczego musieli adoptować dziecko? Ale Luke tylko spojrzał jej w oczy. – O co ci chodzi, Kate? – Chciałam się z tobą zobaczyć. Czy to takie dziwne? Przecież byliśmy kiedyś dobrymi przyjaciółmi. – To było kiedyś. Nasze drogi już dawno się rozeszły. – Wiem, po prostu... – Urwała i pochyliła się nad dzieckiem. Wygładziła kocyk i dotknęła policzka małej. Dopiero wtedy znowu na niego spojrzała. – Bardzo tego żałuję, Luke. Brak mi ciebie. Brak mi twojej przyjaźni. Te słowa były niczym ciosy, które spadały na niego raz za razem. – Przestań! – Kiedy to prawda. Chciałam się z tobą spotkać... – Z trudem złapała oddech. – Wyjaśnić, jak wtedy było... – Doskonale wiem, jak było, Kate. – Zacisnął pięści w przypływie furii. – To ty musiałaś zapomnieć. Z trudem wytrzymała jego spojrzenie. – Niczego nie zapomniałam, Luke. http://www.nfz.info.pl/media/ To ważne, żeby sam ci to obiecał. – Bo inaczej możemy pożałować? – To rzeczywistość, Luke, a nie jedna z twoich książek. Niestety, szlachetni szeryfowie nie zawsze wygrywają... Luke zaśmiał się ponuro. – A linia między dobrem a złem nie jest zbyt wyraźna. – Nie ja to wymyśliłem. – Wzruszył ramionami, a następnie rzucił na blat parę dolarów. – Ja płacę. Wyszli na zewnątrz. Wilgotna noc owinęła się wokół nich niczym wąż. – Nie widziałeś mnie dzisiaj – rzucił Kondor. – Ja pasuję. – Dobra. – I jeszcze jedna rada. Uważaj na ten notes. Jeśli Morris go dostanie, natychmiast złamie szyfr, a wtedy przestaniecie go interesować. A jeśli

sam przy remoncie jej domu. Miał nadzieję, że przebywając z nim więcej, stopniowo, kroczek po kroczku, poczuje się swobodniej. Do pewnego momentu wszystko szło znakomicie. I nagle, kiedy już wydawało mu się, że zniknęły wszystkie bariery, Malinda znowu się wycofała. Dlaczego?, Sprawdź Powiedz, że zostajesz. ROZDZIAŁ CZWARTY Jack jednym ruchem ręki zgarnął wszystkie śmieci, które leżały na biurku, i ułożył je w bezładną kupkę na podłodze. - Czuj się jak u siebie - powiedział przysuwając Malindzie krzesło. - Papier jest w górnej szufladzie. Ołówki i pióra tutaj. Wołaj, jakbyś czegoś potrzebowała. Rozejrzał się jeszcze raz po gabinecie, obdarzył Malindę zniewalającym uśmiechem i wyszedł. A to łobuz, pomyślała Malinda patrząc na zamknięte drzwi. Jeszcze dwie godziny temu nie miała zamiaru spędzić w tym domu ani minuty dłużej, nie mówiąc