Tam, na dole, już mu nie ucieknie. Nie będzie miała wyjścia. Aresztuje ją i zaciągnie na

dziecka. – Jestem psychologiem. Czuję, że mnie odpychasz. – A ja jestem policjantem. Detektywem. Czy raczej byłem. Muszę po prostu zrozumieć kilka rzeczy. – Spojrzał na nią nieprzeniknionym wzrokiem, ale tym razem mocno uścisnął jej dłoń. – Zaufaj mi. – Ufam. Ale wydaje mi się, że masz depresję, co zresztą zrozumiałe. Może przyda się nam zmiana otoczenia, nowy początek. – I dziecko? Nie sądzę, żeby to rozwiązało problemy. – Patrzył jej prosto w oczy. – Przed problemami nie uciekniesz, Liwie, i dobrze o tym wiesz. Prędzej czy później i tak cię dogonią. Błędy nie dają ci spokoju, nawet błędy przeszłości. – O to ci chodzi? – W myślach gorączkowo odtwarzała nieliczne aluzje, które ostatnio robił. – O to, że odezwie się twoja kalifornijska przeszłość? – Wysunęła dłoń z jego uścisku. – Nie wiem, o co mi chodzi, ale pracuję nad tym. W tej chwili nie stać mnie na nic więcej. – Skinął na kelnera, poprosił o rachunek i tym samym położył kres rozmowie. Zapłacili i wyszli. Bentz szedł sztywno, ale bez kuli czy laski, w stronę dżipa. Uparł się, że to on będzie prowadził, i w drodze do miasta szło mu całkiem nieźle, ale teraz, gdy przyciskał pedał gazu, O1ivia zmówiła kilka zdrowasiek i zarzuciła mu, że jeździ jak Montoya. Błysnął zębami w uśmiechu i jeszcze przyspieszył. http://www.motopati.pl/media/ – Sam nie wiem. – Bentz zwolnił na światłach. – Muszę mieć wszystko, co masz. Wszystko. – Nie ma sprawy. – A ty musisz zwolnić. – Nie wiem, czy mogę. – Słuchaj, spójrzmy prawdzie w oczy. Policja nadal będzie cię miała na oku i szczerze mówiąc, wcale się im nie dziwię. Nie możesz przeszkadzać w dochodzeniu, sam wiesz. A policjant nigdy nie prowadzi własnej sprawy. Bledsoe i bez tego jest na ciebie cięty. – Zawsze był. Dam sobie radę – mruknął Rick filozoficznie, choć w jego głosie pojawiła się nuta gniewu. – Nieważne. W departamencie mówi się, że twój powrót spowodował te morderstwa. Musimy się wszystkim zająć. – Najwyższy czas – stwierdził Bentz.

przyjacielem. Trinidad wzruszył ramionami. – Przyjaciel nie podsyca paranoi. – Pochyliwszy się nad stolikiem, zniżył głos: – Rick Bentz to bomba zegarowa. Po tym, jak zastrzelił dzieciaka Valdezów, prawie wybuchł, choć to było zrozumiałe. A potem nigdy nie wziął się w garść. Myślałem, że w Nowym Orleanie jakoś się pozbierał. Wieść niesie, że rozwiązuje tam najtrudniejsze sprawy o morderstwo, że Sprawdź – Coś słyszałem. – Tony odchrząknął. – Jakby uderzenie. Może kiedy to rzuciła? – Nie był pewien. – Ona? – Podchwycił Bentz. – Albo on. – Tony zmarszczył brwi, skupił się, zachowywał się tak, jakby bał się udzielić niewłaściwej odpowiedzi. – Nie wiem. – Ale widziałeś kogoś? – Niedokładnie, ale to był biegacz. – Czy biegaczka? – Serce Bentza zaczęło bić szybciej. Najchętniej wytrząsnąłby odpowiedzi z chłopaka. Tamtej nocy, gdy w Santa Monica skoczył z molo za Jennifer, kamery zarejestrowały biegacza. W noc śmierci Lorraine Newell także widział biegacza. A teraz? – Ona? On? Miał na sobie dres i czapkę. Nie wiem. Mogę już iść? – Nie. – Bentz myślał intensywnie. Dres i czapka w ciepły poranek... to przebranie. Na