- Do ciebie mówię. - Policjant położył dłoń na kaburze pistoletu. - Dokąd to?

chciała się sparzyć. Nie wziął pod uwagę, że nie będzie mógł z nią zatańczyć. Zresztą miała rację. Podobnie jak kuzynka zjawił się tu w celach matrymonialnych. Walc z okrytą złą sławą guwernantką nie wzbudziłby entuzjazmu u młodych dam i ich matek. Mimo wszystko był rozczarowany. Zawsze dostawał to, czego pragnął. W dodatku bardzo go drażniły ciągłe uwagi panny Gallant na temat jego planów małżeńskich. Powinien zaciągnąć ją na parkiet i przetańczyć z nią całą noc. Ruszył przez tłum gości do głównej sali balowej. Przy stole z przekąskami dostrzegł wysoką, rudowłosą kobietę, otoczoną wianuszkiem adoratorów. W poprzednim sezonie Eliza Duggan była przedmiotem interesującej walki. Wygrał ją z mniejszym wysiłkiem, niż przewidywał, ale dzisiaj nie był w nastroju do pustej rozmowy. Kiedy skrzyżowała z nim wzrok, skinął głową i poszedł dalej, na poszukiwanie innej zdobyczy. W końcu wytropił stadko debiutantek czekających na wilka. Całe w falbankach i piórach, chichotały i paplały nerwowo. Dzięki Bogu, że Alexandra odradziła Rose te przeklęte pióra. Rzuciwszy za siebie ostatnie spojrzenie, by się upewnić, że nigdzie w pobliżu nie ma guwernantki o ciętym języku, podszedł do dziewcząt. - Dobry wieczór, panie. Dygnęły wdzięcznie. - Milordzie. Tylko połowa z nich znajdowała się na jego liście, ale co najmniej jedna zapowiadała http://www.meydycna-estetyczna.info.pl/media/ Choć sukces umocnił jej pozycję guwernantki wszech czasów, sytuacja stawała się coraz bardziej denerwująca. Wiedział, że go pragnie. Dostrzegał to w jej oczach. I bardzo lubił udzielać jej lekcji. - Och, nie wiem. Lord Belton jest bardzo miły, ale nie sądzę, żeby mama się na niego zgodziła. - Rose, wiem, że masz obowiązki wobec rodziny, ale czy nie uważasz, że twój wybór jest co najmniej równie ważny, jak matki? Muzyka umilkła i Lucien przywarł do ściany. Czuł, że tej rozmowy nie powinien przegapić. - Mama jest zbyt zajęta narzekaniem na kuzyna Luciena, by się zorientować, że dokonałam wyboru. - Jednak na kogoś zwróciłaś uwagę w tym całym londyńskim chaosie. A lord Belton jest miły i dobry. To bardzo ważne. Lepiej nie wychodzić za podłego człowieka.

Ostatniej nocy był delikatny i ostrożny, tego ranka nie musiał zważać na jej strach czy wstyd. Gwałtownie zaczerpnęła oddechu, gdy wziął ją na ręce, zaniósł do stołu i posadził na jego brzegu. - Lucienie, ktoś może się domyślić, co robimy - zaprotestowała drżącym głosem. Uśmiechnął się szeroko. W jego oczach płonął żar. - Więc musimy zrobić to szybko - powiedział cicho. Sprawdź - Wolisz spać na kanapie na dole, czy wybierzesz sobie którąś z sypialni na piętrze? Santos zastanawiał się przez chwilę. - Na kanapie. - Dobrze. Mam ci pomóc przejść czy... - Sam sobie poradzę. - Oczywiście. Bez dalszych dyskusji ruszyła przodem, a on, krzywiąc się z bólu, pokuśtykał za nią powoli. Czekała na niego w salonie z rękoma zaplecionymi na piersi i bardzo zasadniczą miną. Spojrzał na nią spode łba. - Jeśli chcesz, żebym cię przeprosił, to twoje niedoczekanie. - Czy ja domagam się przeprosin? To w końcu ja cię przejechałam. - Wskazała na gotowe posłanie. - Mam nadzieję, że będzie ci wygodnie. - Skoro zadecydowałaś, że mam nocować na kanapie, dlaczego pytałaś, gdzie wolę spać? - rozzłościł się Santos. - Nic nie zadecydowałam, po prostu wiedziałam, że będziesz wolał tu zostać. Pomimo to dałam ci wybór.