niego, łudząc się, Ŝe słuch ją zawiódł.

- A co z odŜywianiem? Jest coś, czego jeść nie powinna? Drzwi otworzyły się nagle i do gabinetu wpadła Alli. - Przepraszam, spóźniłam się. - Nic się nie stało - rzekł Mark z uśmiechem. - Wszystko dobrze. Pogadaliśmy sobie trochę z panem doktorem. - Czy wiesz, Ŝe dopiero jak Erika skończy rok, moŜemy karmić ją miodem? Bo miód zawiera związki, które powodują. .. - mówił Mark obracając się na bok. Alli nie mogła powstrzymać uśmiechu. Nie trzeba być psychologiem, Ŝeby stwierdzić, Ŝe wizyta z małą u lekarza była dla Marka wielkim przeŜyciem. WciąŜ wracał do tego tematu i chyba nie mówił o małej tylko wtedy, gdy kochał się z Alli. - Tak, wiem, pamiętam - rzekła. - Ale moŜe się zdarzyć... - Nic się nie zdarzy, schowałam słoik z miodem. - Bo gdyby... - nie dawał za wygraną. - Nie sądzisz chyba - mówiła Alli - Ŝe wyrzucę miód na śmietnik? Erika ma prawie rok i sama niedługo dam jej bułkę z miodem. - Hm, nie wiem. Kto mi zaręczy... ? - Ja. A doktor wie, o czym mówi. - No... chyba masz rację. Wziął Alli w ramiona i przytulił mocno. http://www.medycyna-i-zdrowie.com.pl Zamierzał poślubić Camryn. To był jego genialny plan i nie pozwoli, by cokolwiek stanęło temu na przeszkodzie. A już na pewno nie coś tak nieodpowiedniego jak kiełkujące uczucie do niani własnych dzieci! Choć stosunek Willow do trójki podopiecznych nie uległ zmianie, to od tej pory starała się spędzać jak najmniej czasu z ich ojcem. Zawsze była uprzejma i chętna do współpracy, ale jednocześnie dokładała wszelkich starań, by zachować między nimi odpowiedni dystans. Nie patrzyła mu w oczy, mówiła głosem nie wyrażającym emocji. Scott udawał, że tego nie widzi. Jego stosunek do niej również uległ zmianie. Uśmiechał się bezosobowo, krótko ucinał

szwagier. Willow zdała sobie sprawę, że musiała całkowicie postradać rozsądek, jeżeli choć przez chwilę sądziła, że cokolwiek mogłoby kiedykolwiek zaiskrzyć między nią a jej pracodawcą. Na- - et gdyby w jej życiu znalazł się czas na miłość, Scott Galbraith pozostawał daleko poza. jej zasięgiem. Sprawdź - Rozważałem ewentualne oświadczyny - przyznał Lysander, nerwowo przeczesując palcami włosy. - Starałem się obliczyć, kiedy byłbym w stanie oddać pieniądze z jej posagu. Ta kolumna pokazuje niezbędne ulepszenia, tutaj spisałem oczekiwane zyski. Ale pozostają zobowiązania - westchnął. - To beznadziejne, ciociu Heleno. Jak mogę prosić ją o rękę, kiedy tak bardzo potrzebuję tych pieniędzy? Nie będzie tym zachwycona! - Wskazał ręką kartkę. Lady Helena podniosła papier, przedarła go na pół i wyrzuciła do kosza. - No wiesz, Lysandrze, zaczynam tracić do ciebie cierp¬liwość! Biedna dziewczyna nie zamierza przeglądać rachun¬ków, ona potrzebuje miłości! Czy ty już nie potrafisz myśleć? Tuż przed czwartą Lysander siedział w bibliotece. Ubrał się w najlepszy czarny frak z podwójnymi klapami, czarne bryczesy i buty z cholewami. Wyglądał blado, ale próbował wziąć się w garść. Kiedy Timson otworzył drzwi, wstał z bijącym sercem. Choć miał przygotowane zawczasu przemówienie, widok dziewczyny zaparł mu dech w piersiach. Dotychczas widywał ją jedynie jako skromną guwernantkę, ubraną w szare albo czarne stroje. Kiedy jednak ujrzał ją w zachwycającej błękitnej narzutce, podkreślającej kolor jej bławatkowych oczu, nie zdołał wykrztusić ani słowa. Przeszedł powoli przez pokój, nie odrywając wzroku od jej twarzy, a potem wyciągnął rękę i delikatnie rozwiązał wstążki kapelusika. Clemency stała jak zahipnotyzowana. Lysander zdjął jej kapelusz, musnął palcami włosy i jeden po drugim zaczął rozpinać guziki płaszcza. Następnie zsunął go z ramion dziewczyny i położył wraz z kapeluszem na krześle. - Mam nadzieję, że zgodzisz się mnie poślubić, bo zamierzam teraz zachować się bardzo nieprzyzwoicie - po-wiedział. Kąciki jej ust podniosły się w lekkim uśmiechu. - Znowu, milordzie? - zapytała z udaną powagą. Lysander rozchmurzył się nagle, zaśmiał się głośno i przyciągnął ją do siebie. - Lecz tym razem nie potrzebuję, by ktoś przedtem zdzielił mnie po głowie! Pocałuj mnie, najdroższa! Wkrótce oboje zapomnieli o całym świecie. Oprzytomnieli dopiero po dłuższej chwili i zaczęli rozmawiać. Lysander usiadł w potężnym fotelu ze skóry i posadził ją sobie na kolanach. - Nawet nie masz pojęcia, co przeżyłem - Pogłaskał ją palcem po policzku. - Łatwo jest prosić o rękę nieznajomą dziewczynę i żądać posagu w zamian za tytuł. Sprawa wyglądała zupełnie inaczej, gdy chodziło o ciebie, bo zrozumiałem, że cię kocham. Czułem, że nie mam ci nic do zaoferowania.