Tym razem role się odwróciły. To Gloria chciała odejść, a Santos chwycił ją za rękę. Przytrzymał i zmusił, żeby spojrzała mu w prosto oczy.

mieliście? — Ależ nie — sprzeciwił się Tom. — Dzieci mogą z nią iść do parku. Mary posłała mężowi niepewne spojrzenie. — A co bę- dzie, gdy ten pomarańczowy stwór... Tom uśmiechnął się chmurnie. — Nie mam nic prze- ciwko temu, żeby dzieci chodziły do parku. — Pochylił się nad Bobbym i Jean. — Możecie tam chodzić, kiedy tylko zechcecie. I nie musicie się niczego bać. Niczego ani niko- go. Pamiętajcie. Kopnął nogą potężną skrzynię. — Niczego nie musicie się obawiać. Już nie. Rodzeństwo pokiwało ze zrozumieniem głowami, nadal wpatrując się w skrzynię. 97 — Dobrze, tatusiu — odetchnęła wreszcie Jean. — Ja cię kręcę, tylko się jej przyjrzyj! — wyszeptał Bobby. — Popatrz na nią! Nie mogę się doczekać jutra! Pani Casworthy powitała męża na frontowych schodach http://www.meblenawymiarsklep.net.pl/media/ - Nie groź mi. Zmrużył oczy. - Ja? O ile sobie przypominam, to ty przed chwilą miotałaś groźby. Ale teraz z nimi koniec, zwłaszcza wobec Alexandry. Ona nic ci nie zrobiła. Prawdę mówiąc, jesteś jej winna podziękowania. - Podziękowania? - Dość tego! - warknął. - I tak nie ożeniłbym się z Rose. Panna Gallant uczyniła z niej damę, która może obracać się w najlepszym towarzystwie. - Miała zostać hrabiną! - Będzie wicehrabiną. Z bardzo hojnym posagiem. I nie zapominaj, że Alexandra Gallant pogodziła się z wujem. Ty i lady Welkins zatrzymacie swoje idiotyczne spekulacje dla siebie, bo inaczej diuk i ja wyślemy was obie do Australii. Czy to jasne? Przez długą chwilę pani Delacroix ciskała z oczu pioruny.

- Nie, nie! Wiem, że szukasz powodów, dla których to nie powinno się stać. Ale właśnie nadszedł czas, by zmienić nasze stosunki. - Tak - westchnęła, rezygnując z oporu. Pocałował ją gorąco, a ona odwzajemniła się z równym zaangażowaniem. Z nikim nie było mu tak dobrze. Pięć lat temu połączył ich tylko seks. Teraz zaistniało zaufanie. Tym razem będzie ją naprawdę kochał. Klara powinna zauważyć różnicę. ROZDZIAŁ ÓSMY Nie było odwrotu. Klara jednym szarpnięciem rozpięła koszulę Bryce'a, zsunęła mu ją z ramion i sięgnęła do paska spodni. On tymczasem nie ustawał w pocałunkach. Dłońmi wędrował po jej ciele. Po chwili Klara przytuliła się do obnażonej męskiej piersi. Czuła, jak pożerał ją wzrokiem. Oboje byli tak samo siebie spragnieni. Sprawdź - Tak - przyznał. - Musiałeś bardzo kochać żonę - powiedziała Klara ze współczuciem. - Wcale jej nie kochałem. Spojrzała nań uważnie. - Ożeniłem się ze względu na Karolinę - rzekł z westchnieniem. - Wiem. - Czy Hope powiedziała ci również, że Diana to zaplanowała? - Nie. Dlaczego tak sądzisz? Bryce opowiedział jej wszystko, o czym ostatnio usłyszał od siostry. - Musiała czuć się bardzo samotna, skoro tak pragnęła mieć rodzinę - zauważyła Klara. - Była sierotą - przyznał. - Jednak nasze małżeństwo okazało się pomyłką. Bała się zostawać sama, więc zrezygnowałem z pracy. Próbowałem ją kochać. Miała urodzić moje dziecko. Jednak nie potrafiłem się zmusić do miłości. W końcu zaczęła mnie nienawidzić. Nie obwiniam jej o nic. - Dlaczego? - Zrujnowałem jej życie. Sprawiłem, że zaszła w ciążę, a potem zmarła. Bryce chciał wstać z kanapy, lecz Klara zatrzymała go, kładąc rękę na jego dłoni, a on natychmiast splótł jej palce ze swoimi. Na jego twarzy malowało się wzruszenie. Ciągle obawiał się, że może zniszczyć życie kolejnej dziewczynie. Klara wiedziała już teraz, co miał na myśli, wspominając kiedyś o wyrzutach sumienia. Rozumiała go doskonale.