piersi miarowo bije silne serce, wysyłając fale gorącej krwi w każdy

podobną kieckę. Dopiero teraz, po latach, rozumiała, jak bardzo David się dla niej poświęcał: był wtedy jeszcze na rezydenturze* i notorycznie nie dosypiał. Milla kochała tańczyć, więc on przeznaczał większość swojego czasu wolnego, by zabierać ją na tańce. * Zanim lekarz w USA może otworzyć własną praktykę, musi spędzić kilka lat na tzw rezydenturze. Jest to rodzaj obowiązkowego i dość uciążliwego stażu, zazwyczaj w szpitalu (przyp. tłum.). Uśmiechnęła się do własnych wspomnień, otwierając drzwi Ripowi, który przyjechał po nią razem z Susanną. Milla próbowała oponować, mówiąc, że dojedzie sama i spotkają się w restauracji. Jednak Rip czuł się za nią w pewnym sensie odpowiedzialny od tego dnia, gdy porwano Justina, a Milla o mało nie umarła od ran. Kiedy jechali gdzieś razem, Rip nalegał na osobiste przywiezienie Milli, a potem przynajmniej upewniał się, że bezpiecznie wróciła do domu. - Cześć - uśmiechnął się. - Szałowy ciuch. - Dzięki! - roześmiała się, zostawiając jak zwykle zapalone światło w przedpokoju. Wyszli na zewnątrz, Milla zamknęła za sobą drzwi. an43 http://www.meblenawymiarsklep.net.pl Odebrano po piątym dzwonku. - Stacja obsługi - powiedział szorstko męski głos. Konkretne przywitanie, pomyślała Milla. - Halo, mówi Milla z biura Poszukiwaczy. Dostaliśmy telefon od was w piątek, około osiemnastej. Czy mógłby mi pan powiedzieć... - Przykro mi - przerwał jej mężczyzna. - To płatny automat. Nie mam czasu przyglądać się każdemu, kto go używa. Jakiś żartowniś? - Nie, ten telefon był istotny Chciałabym skontaktować się z tym panem, który... - Nic nie poradzę. Przepraszam. Facet odłożył słuchawkę, a Milla głośno wypuściła powietrze. - I co powiedział? - spytała niecierpliwie Joann. an43

- Dziś wieczorem będzie spotkanie. W Guadalupe, wpół do jedenastej. Za kościołem. - Jakie spotkanie... - Diaz tam będzie - przerwał jej głos, sekundę później połączenie zostało przerwane. Milla wyprostowała się, zapominając o bólu głowy. W jej żyłach Sprawdź razem Diaz objął ją ramieniem i tak weszli razem do hotelu. Recepcjonista obrzucił ich ciekawym spojrzeniem: zapewne nieczęsto widywał kobiety mające stopy owinięte szmatami. Dobrze, że mieli przynajmniej te nowe bluzy - dzięki nim nie wyglądali na parę bezdomnych. Gdyby było inaczej, facet mógłby bez wahania zawołać ochronę. W windzie nie rozmawiali, stali tylko obok siebie, słuchając bicia własnych serc. Milla czuła mrowienie nawet w koniuszkach palców. Diaz użył swojej karty do drzwi. O dziwo, zadziałała. Wpuścił kobietę do swego pokoju, włączając światło w małym przedsionku. Milla nagle poczuła się niepewnie i spróbowała przekraść się ku drzwiom przechodnim do swojego pokoju.