prowokowałby mieszkańców i to bolało chyba bardziej od anonimowych telefonów z

uczucia i nawyki. Wtedy to zlekceważyłem. Dopiero dzisiaj zacząłem się zastanawiać, dlaczego mnie o to pytała. - Mój Boże - mruknęła Rainie. - Elizabeth zgodziła się na odłączenia córki od urządzeń podtrzymujących funkcje życiowe, a po paru tygodniach zjawił się mężczyzna, który twierdził, że nosi w sobie część Mandy. - Bardzo sprytnie - powiedział Quincy. - To teoria domina - zadeklarowała Kimberly. - Zaczął od najsłabszego elementu - od Mandy. Zabił ją, a potem wykorzystał żal po jej śmierci, żeby dobrać się do matki. A teraz... Teraz... - Spojrzała na ojca. - Cholera! - Rainie poderwała się nagle. - Wrobił cię! Mówiliśmy już o tym. Nieważne, że nie wszystko jest doskonałe. Ważne, że osiąga się swój cel. Zastanów się! Bethie została zamordowana. Jako jej były mąż już znajdujesz się na liście podejrzanych. Wystarczy parę odpowiednich wyników analiz laboratoryjnych i staniesz się głównym podejrzanym. Rozumiesz? Śmierć Mandy otworzyła mu drogę do Elizabeth, a śmierć Elizabeth doprowadzi do twojego aresztowania i nagle bum! Kimberly zostaje sama. Idealny układ! - Ale... Można chyba załatwić kaucję? - spytała rozpaczliwie Kimberly. Quincy patrzył na Rainie. Wydawał się oszołomiony. - Nieważne - szepnął do córki. - Rainie ma rację. Kiedy uznają mnie http://www.meblekuchennesklep.net.pl - Na czym skończyliśmy? - spytała Rainie, siadając na łóżku, jakby miała do tego pełne prawo. Na ustach stojącej w drzwiach agentki specjalnej Rodman pojawił się lekki uśmiech. - Próbujemy ustalić alibi... - Chce pan powiedzieć, że agent FBI jest podejrzany? - Rainie obdarowała władczym spojrzeniem mniejszego i mniej groźnego faceta. - On jest byłym mężem. Rainie zwróciła się do Quincy'ego: - Od jak dawna jest pan rozwiedziony? - Od ośmiu lat. - Czy przeciwko pana byłej żonie toczy się jakieś postępowanie? - Nie. - Czy jej śmierć przyniosłaby panu jakieś korzyści materialne?

jej dłoń i wziął ją pod rękę. Poklepywał ją po palcach, które musiały być lodowate. - Lubię jazz - powiedział łagodnie, prowadząc ją w stronę wejścia. Pierwsze dźwięki dotarły do ich uszu. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. - Kocham jazz - rzuciła. - Zawsze go lubiłam. Sprawdź - Chcesz mnie tym dziabnąć? - Czym? - Palcem! - Quincy! - wrzasnęła, obie ręce wyrzucając w powietrze. - Przestań! Na Boga, zachowujesz się tak samo jak ja! Opanuj się! Zamilkła. - Rano być może spanikowałem - przyznał. - A widzisz. - Mogłabyś okazać się łaskawa. - Nie mogłabym. Ale mów dalej. - To możliwe - powiedział łagodnie - że wróciłem do dawnych nawyków. Obudziłem się, zobaczyłem, że jesteś obok, to mi się spodobało i... Rainie, teraz lepiej nie być osobą, na której mi zależy. Moi najbliżsi ostatnio