- Ani trochę. Objął jej biodra. Jęknęła, kiedy wziął ją na kuchennym stole. To było coś

- Edward! Nie rób tego! - powiedziała cicho, choć dobrze wiedziała, że jest już za późno. - Dlaczego? Przed nami noc namiętności i kłamstw. - Nie zgwałcisz mnie! - Oczywiście, że nie. Po co? I tak będę cię miał. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Zdawało jej się, że martwa cisza będzie trwała wiecznie. Wtuliła się w nią i czekała, aż Edward sobie pójdzie. Ciemność była bezpiecznym schronieniem. Pod jej osłoną mogła śmiało przyznać się samej sobie, że nigdy już nie będzie taka jak dawniej. Twarda zbroja, pod którą chowała swą prawdziwą naturę, została przebita. Edward zdobył kobietę, której nienawidził. A ona go kochała. Nie mogła mu powiedzieć, że w duszy opłakała już śmierć tej miłości. Miłości, której tak naprawdę nigdy nie miała, ale za którą będzie tęskniła do końca życia. Z całego serca pragnął ją przytulić, dotknąć miękkich włosów i rozgrzanej skóry. Wiedział, że już nigdy nie będzie mógł tego zrobić. W złości wziął to, co pragnął zdobyć czułością. Czuł się z tym podle. Dręczyło go trudne do zniesienia poczucie winy, którego nie łagodziło nawet to, że czuł się pokrzywdzony. Kobieta, którą pokochał, nie istniała. Była fatamorganą, czystą iluzją. Przed chwilą zaś stało się to, czego zawsze konsekwentnie unikał. Kochał się z kobietą, której zupełnie nie znał. I co gorsza, stracił dla niej głowę. Chciał zapytać, czy w swym zapamiętaniu nie zrobił jej przypadkiem krzywdy. Wybrał jednak milczenie. Gdyby zaczął ją teraz przepraszać, wyszedłby na kompletnego głupca. Nie chciał poniżać się w oczach nowej Belli. Zapomniał się, powodowany bólem i złością poświęcił swój honor. Została mu jeszcze duma, i tego musiał się trzymać. Podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Przeczesał włosy dłońmi, potem zasłonił nimi twarz. Nie patrzył na Bellę. Zastanawiał się tylko, jakim cudem mógł ją nadal kochać, skoro była kimś obcym. Ubierał się szybko i w milczeniu. Bella leżała bez ruchu tam, gdzie ją zostawił. - Jesteśmy kwita - mruknął. - Oboje jednakowo wykorzystani. Otworzyła oczy. Były suche, bo miała w sobie ciągle dość siły, by powstrzymać łzy. Zmusiła się, by na niego spojrzeć. Stał obok łóżka, w samych spodniach, z pomiętą białą koszulą w zaciśniętej pięści. - Wyrównaliśmy rachunki - szepnęła. - Tak myślisz? - Zacisnął palce tak mocno, że zbielały mu kostki. W pierwszym odruchu chciał do niej podejść, ale dał za wygraną. Nie mówiąc nic więcej, wyszedł i zostawił ją samą. Bella do świtu leżała zwinięta w kłębek i wsłuchiwała się w ciszę. - Domyślam się, że masz pytania. - Książę Carlise darował sobie zbędne wstępy. Poranne słońce bezlitośnie demaskowało ślady nie przespanej nocy. Dla obu stało się jasne, że żaden nie zmrużył oka. - Obiecuję, że na nie odpowiem, przedtem jednak chciałbym, żebyś mnie wysłuchał. Idąc do ojca, Edward aż kipiał z gniewu. Chciał wykrzyczeć swoją złość, domagać się wyjaśnień, żądać przeprosin. Wystarczyło jednak, że spojrzał na szarą, zmęczoną twarz, i zmienił ton. Ojciec wydał mu się nagle stary i bezbronny. - Niech tak będzie, ojcze. Słucham - zgodził się i szybko nalał sobie mocnej kawy. - Nie usiądziesz? http://www.meblekuchennesklep.com.pl miłości? - Jesteś genialny! - wykrzyknęła rozbawiona. Chwyciła jedną z poduszek i rzuciła w niego. Zaśmiał się głośno, zuchwale. I przewrócił ją na plecy. - Myślisz, że jesteś taka sprytna? - Sprytniejsza od ciebie. - Naprawdę? Przez moment sądziła, że ją pocałuje, tak blisko siebie znalazły się ich usta, lecz on tylko na nią patrzył. Dotknęła jego twarzy i z bólem zdała sobie sprawę, że aż do tej pory Alec w głębi duszy sądził, iż odrzucała jego ofertę małżeńską, bo zbyt nisko go ceniła. Dzisiejszej nocy, po jej gorliwych staraniach i oświadczeniu, że chce wyjść za mąż z miłości, zrozumiał, że był w błędzie. Gładziła go delikatnie po policzku. Pocałował ją, a potem nagle zaczął tak łaskotać, że z krzykiem i śmiechem uciekła na swoje łóżko. - Zostań tam sobie, hultaju! Nie waż się tu zbliżyć! - wołała pomiędzy wybuchami

żoną? Odebrało jej mowę. O tak, kiedyś mógł się uganiać za kobietami, ale teraz zdecydował się na stały związek. Dla niej. - Moglibyśmy się pobrać po twoich dwudziestych pierwszych urodzinach, w Buckley on the Heath, jeśli zechcesz. To jedyna zaleta bycia młodszym synem, można się żenić bez nieznośnej książęcej pompy. I nie myśl, że przyjdzie nam przymierać głodem - dodał Sprawdź z ciemnozielonego marmuru, umieszczoną w niszy, podobnej do tej, w której stało łoże. Ze ściany wystawały dwa kurki. Leciała z nich ciepła i zimna woda. - Wykąpiesz się? To nowe i bardzo rzadkie urządzenie. Właśnie dlatego wynająłem tu mieszkanie. Tylko kilka apartamentów na parterze ma coś takiego. Pamiętaj, żeby zakręcić kurki, kiedy wanna się napełni. A gdy się już wykąpiesz, weź mój szlafrok - wskazał na długą szatę z cieniutkiego błękitnego jedwabiu. - Nie pozwolę, żebyś zmarła na zapalenie płuc niczym tragiczna heroina w pantomimie. Chcę cię zobaczyć bez tych mokrych łachów. Potrzebujesz pomocy przy rozbieraniu? - Poradzę sobie sama, dziękuję. - Szkoda. Jestem dobry w rozbieraniu kobiet. Ustanowiłem rekord w tej dziedzinie. - Naprawdę? - Tak. Założyłem się. Musiałem tego dokonać z zawiązanymi oczami i rękami związanymi na plecach. Zajęło mi to czterdzieści pięć sekund.