Jej głos przepełniała namiętność prawie tak wielka jak

- Może jakaś chińszczyzna? - zasugerowała Flic. - Powiedziałam: żadnych dań na wynos. - Miałam na myśli domową chińszczyznę. - Głupstwa gadasz, to strasznie skomplikowane. - Właściwie - odezwał się Matthew - znam pewien dobry chiński przepis. I wcale nie taki trudny. - Nie mamy woka - zauważyła Imogen. - Nie będzie potrzebny - odrzekł ją Matthew. - To jednogarnkowe danie. - Wstał i zaniósł swoje naczynia do zlewu. - Zrobię zakupy, wracając. - Przez ciebie mam poczucie winy - oświadczyła Karolina. - A jak będziesz miał zły dzień... - Jak będę miał zły dzień, to zmienię zdanie i zrobię makaron. - Fuj - wyrwało się Chloe. Matthew posłał jej uśmiech. - Nie bój nic, złotko. To będzie mój specjalny słodko-kwaśny, 61 prawie chiński kociołek. - Zerknął na jej siostry. - Kto nie lubi słodko-kwaśnego, niech powie od razu. Zakupy były samą przyjemnością. Między Cullensem a dwoma http://www.meblekuchenne.edu.pl/media/ z dziewczyną, która to wszystko już ma. Stephana, gdy tylko zrozumiała, na czym naprawdę będzie polegać rola książęcej małżonki, szybko się zniechęciła. Chciała się bawić, korzystać z życia. Niekończące się oficjalne obowiązki nużyły ją i męczyły. Dlatego odeszła. Tanner nie rozpaczał. I nie oszukiwał się. Wiedział, że skoro wcale mu jej nie brakuje, to nie łączyła ich prawdziwa miłość. Oboje tylko się oszukiwali. Układ z Parker od samego początku będzie przejrzysty i uczciwy. Tyle że bez tej iskry. Wtulił twarz w poduszkę i znowu owionął go zapach Shey. Od razu zrobiło mu się gorąco.

już za daleko na wrzosowisko, by opłaciło się zawrócić, zerwał się jeszcze wicher - wściekły, przenikający do kości wschodni wiatr - deszcz zaś zmienił się w ulewę. W ciągu paru minut ubranie Matthew przemokło na wylot, woda z włosów kapała mu do oczu, które już i tak piekły go od wichury. Pierwsze miejsce na liście nieszczęść przypadło jednak butom - chlupała w nich błotnista woda, a kamienie wbijały się Sprawdź - Już nie uważasz, że jestem arogancki? - zapytał. Nie musiała widzieć jego twarzy, by wiedzieć, że się uśmiecha. Zrobiło się jej ciepło na sercu. - Nie, już tak nie myślę. Umilkła na chwilę, po czym dodała: - Tylko nim zaczniesz się puszyć i wyobrażać sobie Bóg wie co, powiem ci, że nadal uważam cię za okropnie męczącego człowieka i rozpuszczonego, rozwydrzonego księcia. - Po tych słowach nieco jej ulżyło. Od razu poczuła się lepiej. - Ale nie za nadętego aroganta - podsumował Tanner. - To chyba znaczy, że moja pozycja się poprawia. Rosnę w twoich oczach.