niemożliwe... A jednak miał dowód przed oczami.. Te litery na kole ratunkowym... To

Do cholery, Bentz, przestań się nad sobą użalać. To robi się nudne. Skarcił się w myślach, poszedł do łazienki i pokusztykał do kuchni, gdzie w szklanym dzbanku czekała ciepła kawa. O1ivia nie napisała ani słowa, ale wiedział, że umówiła się z przyjaciółką, z którą pracowała w sklepie. Zawsze tego dnia spotykały się z Mandą na ulicy Decatur, szły na cafe au lait, ciasteczka i ploteczki do Cafe du Monde. Przeglądały gazetę i obserwowały przechodniów, sącząc kawę przy stoliku na dworze. Bentz nalał sobie kawy, wypuścił psa na dwór. Hairy S z zapałem obwąchiwał werandę. Rick zapatrzył się w las, w którym zaledwie kilka dni temu widział, był gotów przysiąc, Jennifer. Albo kogoś, kto do złudzenia ją przypominał. Oczywiście nie mogła tam być – sprawdził miejsce, gdzie ją widział, między dwoma wyblakłymi cyprysami. Na ziemi nie było śladów stóp, żadnych dowodów na to, że ktoś tam stał, nie ktoś, a, gotów był przysiąc na życie córki, jego cholerna pierwsza żona. Była żona. Kiedy zginęła, nie byli już małżeństwem. Jeśli naprawdę zginęła w tamtym wypadku. Zawsze uważał, że jej wypadek był ucieczką. Samobójstwem, choć wybrała bardzo nieciekawy sposób. Wydawało mu się, że zżerały ją wyrzuty sumienia – nie dlatego, że go zdradziła, i to nie raz, ale dlatego, że przyłapał ją w łóżku z innym. Ze swoim przyrodnim bratem. Nawet teraz, po latach, ciągle odczuwał wściekłość, jaka go wtedy ogarnęła; bolały go jej niewierność i http://www.magazynsplendor.pl – Cholera. – Coś w tych zdjęciach nie dawało mu spokoju. – Może trzeba będzie skoordynować poszukiwania ze Strażą Przybrzeżną. – Martinez ściągnęła go na ziemię i podała kolejne zdjęcie. – Na rym jest coś, czego nie widać gołym okiem. Technicy uważają, że to końcówka nazwy łodzi widoczna na kole ratunkowym. Litery: n, n, e. Hayes na moment zamknął oczy i zaraz znowu uniósł powieki. Rzeczywiście. To wygląda jak koło ratunkowe. Z ledwo widocznymi literami n, n, e. Końcówka nazwy łodzi? Zamrugał powiekami, poczuł ogarniające go niedowierzanie. Nie. To niemożliwe. Nie. Cholera, nie. Ale łódź wydawała się znajoma. Widział te koła, te wiosła. Poczuł, jak lodowata dłoń ściska mu wnętrzności... Nie, to

związku między nimi a bliźniaczkami Caldwell. Nic. – Potarł twarz dłonią. – Co oznacza, że wracamy do punktu wyjścia, do naszego przyjaciela. – Zrobił znak cudzysłowu w powietrzu. – Pozwolicie, że nie użyję słowa detektyw. To nie jest zbieg okoliczności. – Co jeszcze nie znaczy, że to on – wpadła mu w słowo Martinez. – Jeśli chcesz go w to wrobić, znajdź dowody. Rób, za co ci płacą. W tym momencie Hayes zauważył Bentza, który zmierzał prosto do jego biurka. Sprawdź urazę – podobnie jak Bledsoe i wielu innych. Może w takim razie on, Hayes, popełnia błąd, ufając mu bezgranicznie? Nawet Ross Trinidad, jego partner sprzed lat, nie chciał mieć z Bentzem nic wspólnego. – Przykro mi to mówić – przyznał mu się nie dalej jak tego ranka. – Ale ten facet oznacza kłopoty. Mówiłem ci już – za mało mi zostało do emerytury, żeby się w to pakować. Chce wykopać swoją eks? Proszę bardzo. Ale beze mnie. Może Bledsoe ma trochę racji, pomyślał Hayes i odłożył ołówek na biurko. Niech Bentz ekshumuje Jennifer, sprawdzi DNA i załatwi sprawę raz a dobrze. Jeśli to Jennifer Bentz spoczywa w grobie, będzie w porządku. Ale jeśli nie? Otworzą się bramy piekieł, pomyślał. Szkoła okazała się niskim, podłużnym budynkiem z cegły – gdyby nie rząd palm ocieniających pojazd, mogłaby równie dobrze być siedzibą rady miejskiej gdzieś na środkowym zachodzie. Nie zgadzały się także flagi – amerykańska i stanu Kalifornia –