– Ale nie do książki, prawda? – Nie, panie poruczniku. Ale to sprawa życia i śmierci. Sims wahał się przez chwilę. Wstał i obrócił się w stronę segregatorów, a potem jeszcze zerknął przez ramię. – Ale to nie ja panu powiedziałem, jasne? – W ogóle tego nie słyszałem. Porucznik skinął głową, rozejrzał się dookoła i usiadł na swoim miejscu. – Nie muszę tego sprawdzać – mruknął. – Przecież nie codziennie zabijają nam senatorów. Od początku było coś dziwnego w tej sprawie. Przede wszystkim zajmowało się tym tylko FBI. Odsunęli naszych ludzi i sami wszystko sprawdzali. Niektórzy poczuli się urażeni. – Czy ze względu na jedną z ofiar? Jak pan powiedział, nie co dzień zabijają senatora. – Możliwe, ale wątpię. – Sims zmarszczył czoło. – Chodziły też słuchy, że zmieniono nawet protokół. Kapitan powiedział, żeby o wszystkim zapomnieć i że nie będziemy się tym zajmować. – Co stało się potem? – Zrobiliśmy, co kazał. Kto by się przejmował nieświeżym nieboszczykiem, http://www.logopedawarszawa.info.pl wyciągnął rękę, by ją podtrzymać... i poczuł miękkie nagie ciało. Zażenowany szybko opuścił ręce i bezradnie patrzył na leżące na podłodze sukienki. Twarz mu płonęła z zakłopotania. Bąkając przeprosiny schylił się, by pozbierać rozrzucone rzeczy, ale robił to ostrożnie, dotykając tylko metalowych haczyków od wieszaków. - Nic się nie stało - powiedziała z uśmiechem 6 JEDNA DLA PIĘCIU kobieta. Powiesiła na stojaku wieszaki i wyciągnęła do niego rękę po sukienki. - Po lekcji zawsze jest tu dom wariatów - dodała z porozumiewawczym uśmiechem. - Czy przyszedł
Kilka chwil później jechał szybko główną drogą. O dach i okna łomotał deszcz. Rozglądał się dookoła. Włączył reflektory zamontowane na dachu szoferki i zalał ciemne ulice ostrym światłem. To chyba jedyna okazja, kiedy ten sprzęt ma jakieś zastosowanie, pomyślał z wdzięcznością. Ulicę spłukiwał deszcz, tworzyły się koleiny. Błoto i piach już zdążyły uwięzić Sprawdź materiału budował barierę między sobą a córką. - Patrzę na twoją nieskazitelną twarz - powiedział. -I czuję każdą swoją bliznę, każdą ranę, jakbym otrzymał je wczoraj. - Zniżył głos. - A potem słyszę, jak przyspiesza się twój od dech, gdy jestem blisko, jak twoje ciało tętni, tak jak teraz, a ja przy tobie... Słowa wyniknęły się jej, zanim zdążyła je stłumić: - Czujesz się jak mężczyzna, a nie jak pustelnik. Zamarł. Poczuła się tak, jakby na jej kościach zaciskało się imadło. Chciała go dotknąć. - Richardzie. Tego już nie zniósł.