niebezpieczną rolę?

młodszy i starszy, podśmiewali się, że cierpi na kompleks bohatera. Starzy kumple, z którymi umawiał się na partyjkę szachów, oznajmili ponuro, że świat księgowych opłakał jego odejście do akademii policyjnej gorzkimi łzami. Bez Sandersa arkusze kalkulacyjne nigdy już nie będą takie jak dawniej. Abe nikomu nie tłumaczył swojej decyzji. Może po prostu rozumiał lepiej niż inni, że życie jest pogmatwane, nawet dla fanatyków ładu i sprawnego działania. Ożenił się z kobietą, którą kochał i podziwiał, lecz po pięciu latach prób musiał pogodzić się z faktem, że nie mogą mieć dzieci. Mieszkał w schludnym domu, który wybrali sobie z żoną na początku lat osiemdziesiątych, tyle że później na ich ulicę sprowadzili się amatorzy seksu zbiorowego i kokainy. A sam Abe, drobiazgowy, skrupulatny, niewolnik przyzwyczajeń, z czasem uświadomił sobie, że kariera głównego księgowego już mu nie wystarcza. Chciał poczuć, że coś osiągnął, coś zmienił. Do diabła, może rzeczywiście chciałby cały świat został tak uporządkowany jak papiery na blacie jego biurka. A zresztą, jakie to miało znaczenie? Detektyw Sanders był po prostu cholernie dobrym gliną. Koledzy podśmiewali się z niego. Wywracali oczami na widok wypielęgnowanych dłoni, nabijali się z wypolerowanych do połysku butów. Kiedyś dla żartu w miejsce drogiego eleganckiego zszywacza, który sam sobie kupił, podłożyli mu zacinający się przydziałowy bubel. Innym razem podmienili koła w samochodzie, żeby sprawdzić, czy Abe zauważy. Zauważył. http://www.logopedawarszawa.biz.pl/media/ odległości. Tak, tak, Lagrange nie jest samobójcą, tylko człowiekiem niewinnie zabitym, co powinno Cię, Ojcze, ucieszyć. To wyjaśnia dziwny kierunek kanału kuli – z dołu do góry i z lewa na prawo. Tak właśnie przeszłaby kula, gdyby ktoś, kogo pułkownik – na przykład – trzymał rękoma za ramiona lub za gardło, wystrzelił do niego z prawej ręki, z dołu. Pamiętałam, że kuli w ciele nie znaleziono, z czego wynika, że przeszła na wylot, zbadałam więc górne fragmenty ścian i znalazłam to, czego szukałam. Teraz mamy nieodparty dowód zabójstwa. Kula, którą wyjęłam z bierwiona, nie jest kalibru 45, jak w smisie-wessonie policmajstra, tylko kalibru 38, i została wystrzelona z rewolweru systemu colt, co sprawdziłam w podręczniku balistyki. Po zabójstwie przestępca wypalił z broni ofiary w powietrze i włożył smitha-wessona w rękę pułkownika, imitując

wszyscy malinowe! Przecież trzeba coś! I pilnie! Jej się nie zatrzyma! Władyka, nachmurzony, zaczekał, aż Lampe ucichnie. – Nie szalej pan. Ja wszystko wiem. To pańskie? I skinął palcem na Berdyczowskiego: dawaj. Pan Matwiej, który tymczasem usiadł pod lampą, żeby czytać list Pelagii, wyjął z torby habit, buty, latarkę i znów zagłębił się w lekturze. Przesłuchanie jakby w ogóle go nie interesowało. Sprawdź – Nie. Mówię tylko od razu, kim jestem, żebyś potem nie mógł mi tego wytknąć. – Przysuwała się coraz bliżej. A on się nie cofał. – Nie mam dobrych manier. Nie znoszę przepraszać. Mam zły charakter, złe sny, zły nastrój i nie powinnam tego robić, ale do cholery, i tak to zrobię. – Kłamczucha – powiedział. Szeroką dłonią przysunął bliżej jej głowę. Sama sprowokowała ten pocałunek, ale i tak ją zaszokował. Poczuła chłodne, mocne wargi. I smak chmielu, łagodny, złocisty. Zachłannie otworzyła usta. Wsunął w nie język i właśnie wtedy pomimo jej najlepszych chęci ożyły stare strachy. Wbiła paznokcie w dłonie. Robiła, co mogła, żeby nie stracić kontroli nad umysłem. Żółte łąki. Leniwe strumienie. Przez lata opanowała tyle technik. Oby było jak najprościej. Jak najszybciej. Nie wolno wpaść w panikę. Nikt się nie dowie. Poczuła na policzku palce Quincy’ego. Łaskotały ją, a ich szorstki dotyk wywołał nieoczekiwaną falę ciepła w żołądku. Zamarła, trochę przestraszona. Szeptał coś, wtulony w