- W dniu śmierci pańskiej żony - zaczął Malloy, nie zmieniając tonu

mógłbym się dowiedzieć, gdzie jest moja narzeczona? - Z tym też jest pewien problem - odparła Shey. - Niestety, wychodzi na to, że Parker nie jest pana narzeczoną. Książę już się nie uśmiechał. Zmarszczył groźnie brwi. - Dokumenty mówią co innego, a ojciec Marii Anny je potwierdza. - Zakładam, że nie zamierza pan poślubić jej ojca, więc w tej kwestii jego słowa nie mają żadnego znaczenia. Podobnie jak dokumenty. Parker nie jest pana narzeczoną. - Dlaczego Parker - to imię książę wypowiedział z wyraźnym niesmakiem - sama nie przyszła mi o tym powiedzieć? Gdzie ona jest? - Chciała uniknąć tego spotkania. Poprosiła, bym odebrała pana z lotniska. - Proszę mnie do niej zawieźć - zażądał kategorycznie książę, a lewy kącik jego ust zadrgał nieznacznie. Czy to oznaka zaniepokojenia? Shey miała nadzieję, że tak właśnie jest. - Nie ma sprawy - odparła, wzruszając ramionami. - http://www.lochcamelot.pl - Spadaj! Ostatnich kilka uwag na temat choroby Flic i wzajemnych wyrzutów zapadło obojgu w serca i wciąż im ciążyło, gdy Matthew opuszczał dom. Zgodził się ostatecznie zabrać torbę podróżną, ale poprosił Karolinę, żeby go zawiadomiła, gdyby Flic się pogorszyło, bo w takim wypadku zrezygnuje z wyjazdu. - Przynajmniej dla psychicznego wsparcia, jeśli nawet na nic więcej się nie przydam - dodał już w progu. - W porządku. - Albo jeśli po prostu zmienisz zdanie i będziesz wolała, żebym został. - Nie zmienię. - Owinęła się ciaśniej niebieskim bawełnianym szlafrokiem, chociaż było ciepło i nikt poza Matthew jej nie widział.

Jaki powinien być jego następny ruch? Piorunując Shey wzrokiem, sięgnął po komórkę i zadzwonił do Emila. Kazał mu przyjechać do kawiarni. - Poddajesz się? - zapytała Shey. - Chciałabym powiedzieć, że będzie mi ciebie brakowało, ale nie umiem kłamać. - Naprawdę nigdy nie kłamiesz? Sprawdź otworzyły się i do środka wszedł Tanner, a towarzyszył mu mężczyzna trzymający w ręku skrzypce. To był prawdziwy muzyk. Trzymał instrument tak, jakby zaraz zamierzał grać. - Tanner - ostrzegawczym tonem odezwała się Shey. Każdy by się przestraszył, ale nie on. Uśmiechnął się szelmowsko, wcale nie jak książę. Najwidoczniej był bardzo z siebie zadowolony. - Shey, to mój znajomy, David. Mężczyzna uprzejmie skinął głową i wsunął skrzypce pod brodę. - Czego sobie życzycie? - Przyszedłem poprosić cię o prawdziwą randkę. Domyślałem