- Laura zostanie z nami. Serce mi mówi, że tak będzie.

- Jack, na miłość boską! - Christopher zgiął się z bólu i osunął na podłogę. - Jack, proszę! - zawołała z płaczem Lizzie. - Jack, syneczku, przestań! W drzwiach pojawił się Edward, jeszcze półprzytomny ze snu. - Jack! - wykrzyknął ze zgrozą. - Co ty wyprawiasz, do diabła? - Jego zapytaj - odparł brat, znowu cofając wózek. - On oszalał - jęknął Christopher, obejmując obolałą nogę. Lizzie w jednej chwili obeschły łzy. - Edwardzie, proszę, dopilnuj, żeby Sophie nie wyszła z pokoju. - Ale co tu się stało? - Edwardzie, idź do Sophie. W tej chwili! Jack zawahał się na chwilę i ponownie zaatakował ojca. Christopher znowu wrzasnął. A Edward uciekł. Następne godziny prawie zupełnie zatarły się w http://www.liv-art.pl/media/ - No właśnie. Ujął ją mocno pod ramię i wyprowadził na zewnątrz, do zaparkowanego za rogiem budynku jaguara. Zapiął jej osobiście pas, nie zważając na protesty, obszedł samochód dookoła i zasiadł za kierownicą. - Potrzebujesz lekarza? - spytał. - Pozwolisz się zaprosić do mojego mieszkania czy wolisz jechać na Holland Park? - Do ciebie - odrzekła bez wahania. - I raczej nie potrzebuję lekarza. - Gdybyś zmieniła zdanie, wystarczy jedno słowo. Nie umknęło jej uwagi, że nie zapytał, czy ma skontaktować się z Christopherem.

Szczególnie gdyby Jack miał złapać wirusa. - Dlaczego „szczególnie"? Ponieważ choroba Jacka nie była trzymana w sekrecie, Susan nie widziała powodu, by nie udzielić mu wyczerpującej odpowiedzi. Potem w sposób naturalny rozmowa zeszła na pecha prześladującego Sprawdź rozśmieszał, co w tym złego? Lizzie czuła na sobie wzrok Christophera, ale nie mogła się zmusić, by na niego spojrzeć. Teraz nie miała już wyjścia, musiała brnąć dalej. - To taki przyjemny hotel - tłumaczyła, nienawidząc siebie - a ty przeszkadzałaś ludziom... - Wcale nie! - Oczy Sophie napełniły się łzami. - Dlaczego jesteś taka wstrętna? Nie czekając na odpowiedź Lizzie, dziewczynka zgarnęła sukienkę i torbę plażową, wsunęła nogi w sandałki i uciekła. - No ładnie - odezwał się spokojny głos