- Zakładam, że ten facet śledził potem jeden z dwóch

był dla niej takim śmieciem, że nie pofatygowała się nawet przez granicę, aby go zobaczyć? Ułatwił jej wszystko maksymalnie. Co miał jeszcze zrobić, osobiście zapukać do drzwi? Przy czwartej flaszce doszedł do wniosku, że baba chyba jednak nie przyjdzie do knajpy Ostatecznie wchodziły tu tylko dziwki, no i takie, co szukają kłopotów. Noga porządnej kobiety nie postałaby w meksykańskiej knajpie, a ta suka była porządną kobietą. Klnąc pod nosem, podniósł się i ruszył do wyjścia. W połowie drogi zawahał się i zawrócił. Idiota! A jeśli zaparkowała samochód dokładnie przed wejściem? Byłoby to z jej strony głupie, ale możliwe. A on chciał zobaczyć ją, zanim ona dostrzeże jego, więc wyszedł tylnymi drzwiami. Obszedł knajpę dookoła, co nie było proste, bo budynki stały tu ściana w ścianę. Pavon musiał pójść śmierdzącą wąską alejką, na którą wychodziły kuchenne drzwi knajpy, dotrzeć do rogu, a potem wrócić główną ulicą. Trzymał się w cieniu, przemykając pod ścianami i kryjąc, za plecami przechodniów; kobieta będzie wypatrywać samotnego człowieka, nie grupy. Na szczęście ludzi tu nie brakowało, an43 http://www.lagodnarehabilitacja.info.pl Pavon stanął jak wryty, krew zlodowaciała mu w żyłach. Diaz! Jak mógł tak szybko tu dotrzeć? Idiota! Był wściekły na siebie: to, że on sam nie podróżował samolotami (za dużo kontroli i sprawdzania papierów), nie oznaczało przecież, że inni działali tak samo. Diaz an43 347 mógł sobie wrócić z każdego miejsca w kraju w przeciągu kilku godzin. Ale... To mogło nie być takie złe. Oboje razem, nieświadomi, że mają Pavona za plecami. Mógł załatwić Diaza tu i teraz. Kulka przez okno, prosto w łeb. I po sprawie. Ale kobieta... Musiałby stuknąć i ją. Ech, trudno - westchnął z żalem. Zastrzelenie Diaza -musiał zrobić to

Jakoś udało jej się wytrzymać do końca. Oddała własnego syna, czuła się tak, jakby miała w sercu wielką ziejącą dziurę, przez którą uchodziła cała jej chęć do życia. Ból i cierpienie, dwie okrutne bestie, znów brały ją we władanie. Jak wtedy, tuż po porwaniu Justina. Tym razem ból był bardziej dojmujący, gorzki, trudniejszy do zniesienia. Bestia była wciąż ta sama, ale okrutnie dojrzała i wyrosła przez Sprawdź duchu pogrzebałem go już dawno temu. Myślałem, że to już koniec. A teraz, kiedy wiem, że jest cały i zdrowy, czuję się takim dupkiem. Poddałem się. Ukrył twarz w dłoniach. an43 393 - Nie trzeba - Milla objęła go ramieniem. - Tego właśnie najbardziej się bałam: że Justin nie żyje. Dlatego szukałam jak szalona, bo musiałam wiedzieć to na pewno. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś... - Nie! Też mogłem go szukać!Mogłem być z tobą, pomagać ci! - Nie bądź niemądry. Pewnie, że nie mogłeś. Davidzie, ilu ludzi